Post-Mortem Lovers

34,99 zł
Brutto
Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji


opis:

Opis wydawcy:
Z potężnym dilejem, ukazał się Ed Wood. Wspaniałe dzieło tych bydgoskich łapserdaków, z minimalnym ficzuringiem prawie całego Paristetris. Tak wyszło przypadkiem. Radykalna zmiana kierunku! Wsteczne mesydże! Matematyczna precyzja! Bang!

Druga płyta Ed Wood „Post-Mortem Lovers” to swoiste świadectwo dojrzałości zespołu. Ed Wood zmądrzał, wydoroślał, dojrzał – a ten album to zwieńczenie tego procesu. Na pierwszym albumie zespół grał z iście rockowym pazurem, szafował niedopieszczonym brzmieniem, lubował się w niedoskonałościach, brudzie i syfie. Ale ten okres minął i oto Ed Wood prezentuje najbardziej dojrzałe, skończone i przemyślane dzieło, jakie wyszło spod pióra spółki kompozytorskiej Ziołek-Popowski. Obojętnie czy będziemy mieli do czynienia z nostalgicznym, pełnym tęsknoty za czasami, które nigdy nie wrócą „Surfem św. Wawrzyńca”, buchającym od emocji, popowym hymnem „Post-Modern Lovers”, epickim, falującym post-rockowymi pejzażami niczym na zaginionej płycie Joy Divison „Nie mam żadnego miejsca, aby iść”, czy kolorowym, dodającym otuchy i nadziei opus magnum zespołu „Post-Mortem Lovers” – to będziemy mieć poczucie obcowania ze szczerym i autentycznym pomnikiem talentu tego niezwykłego duetu.

popupmusic.pl
Drugi album Ed Wood gotowy był w 2012 roku i czekał na premierę kilkanaście miesięcy, co wobec wysokiej jakości materiału pokazuje, że w euforycznym hajpie wokół polskich niezależnych wytwórni zapomina się o tzw. prozie życia i fakcie, że niektóre albo ledwo wiążą koniec z końcem, albo wydają mniej niż by mogły lub powinny z artystycznego punktu widzenia. Może gdyby Ed Wood nagrał album z techno, ujrzałby on światło dzienne dużo szybciej. Na drugiej płycie Ziołka i Popowskiego tak dalekich wolt estetycznych nie ma, ale jest ona zauważalnie odmienna od debiutu. Następcą melodycznego indie-rocka zderzonego z gitarowo-perkusyjnymi spazmami, napędzanych młodzieńczą fascynacją Refused i bydgoskim spleenem pełnym charakterystycznego nieogarnięcia, okazuje się nieco większe uporządkowanie materiału i rozdęcie przeciwieństw – zlepienie surfu z black metalem, piosenki z chaosem, struktur typowych dla zachodniego rocka z quasi-orientalnymi wątkami.

Gdy Post-Mortem Lovers leżało na półce, ukazały się płyty Starej Rzeki, Alameda Trio i T’ien Lai, więc blackowy pierwiastek czy rozległe granie kontrastami nie dziwi. Jednak Ed Wood stosuje te środki w bardziej bezpretensjonalny sposób, jego brzmienie jest też w mniejszym stopniu zależne od baterii efektów. Co więcej, utwór tytułowy to najbardziej popowy numer w dorobku duetu, przebijający chwytliwością także dawne piosenki dużo bardziej piosenkowego Tin Pan Alley. W przeciwieństwie do Anal Animal nie ma tu kawałków, które się „przytrafiły”, dzięki czemu płyta jest zwarta, a zabiegi aranżacyjne, jak incydentalne instrumenty klawiszowe, dobrze ją wzbogacają. Jednak przede wszystkim, o ile w przypadku np. Starej Rzeki płyta jest sednem koncepcji a koncerty pewną jej reprezentacją, to w przypadku Ed Wood jest odwrotnie – materiał wynika z grania na żywo, a w gitarowej muzyce to często najlepszy punkt wyjścia. Mam więc nadzieję, że kilkunastomiesięczna hibernacja duetu nie utemperowała koncertowego temperamentu Popowskiego i Ziołka.
autor: Piotr Lewandowski
LADOB21

Opis

Wydawca
LADO ABC (PL)
Artysta
Ed Wood
Nazwa
Post-Mortem Lovers
Zawiera
CD
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.