search

Battle Pieces II

66,99 zł
Brutto
Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji

Avant Jazz / Free Improvisation / Avant-Garde
premiera polska:
2021-03-25
kontynent: Ameryka Północna
kraj: USA
opakowanie: digipackowe etui
opis:

spontaneousmusictribune.blogspot.com:
Baczność! Nate Wooley będzie grał! I to repertuar bitewny! Rozlewu krwi nie uświadczymy z pewnością, przynajmniej w dosłownym znaczeniu. Będzie nawet odrobinę wytwornie i z dużą elegancją, wszak w szranki bitewne staną także dwie niewiasty!

Do rzeczy zatem – jesteśmy w niemieckiej Kolonii, w bodaj najbardziej znanym miejscu dla muzyki improwizowanej w tym właśnie mieście, czyli klubie The Loft. Koniec stycznia 2016 roku, a na scenie czwórka muzyków – na fortepianie Sylvie Courvoisier, na saksofonie (tenorowym) Ingrid Laubrock, na wibrafonie Matt Moran i sprawca całego zajścia – Nate Wooley na trąbce.

Ta czwórka muzyków kontynuuje ekscesy artystyczne zapoczątkowane na płycie studyjnej, która powstała dwa lata wcześniej (Battle Pieces, Relative Pitch Records, 2015). Niemiecki koncert jest z nami od dwóch miesięcy, także nazywa się Battle Pieces (Relative Pitch Records, 2017), ale w katalogu wytwórni, a także dyskografii Wooleya bywa oznaczany cyfrą 2. Odsłuch czterech odcinków tytułowej ekspozycji (tu, z numerami 4, 5, 6 i 7) zajmie nam godzinę zegarową i jedną minutę. Z przyjemnością zaglądamy zatem do środka.

Bitwa nr 4. Spokojna, nieeksplozywna rozgrzewka instrumentów. Każdy z muzyków puszcza w przestrzeń klubową po kilka dźwięków i czeka na to, co zrobi reszta. Szczypta kameralistycznej aury, okraszonej pytaniem recenzenta o ewentualne działania przedprodukcyjne (innymi słowy, co idzie z głowy, co zaś z notacji, niezależnie od jej formy). Na pytanie tak postawione, do końca płyty nie znajdziemy odpowiedzi w stu procentach wiarygodnej. Tempo od pierwszych chwili zdaje się być nieco tłumione, co zwinnie podkreśla smakowity pasaż Nate’a na dość jeszcze wychłodzonym instrumencie. Komentarz Sylvie na akustycznej klawiaturze, dla odmiany z odrobiną ognia. Narracja chwyta niemal pogrzebowy rytm i jasno stawia sprawę – nigdzie nam się dziś nie śpieszy. Konsekwencją – poziom naszych emocji, który na tę chwilę przyjmuje wartości ujemne. Wooley skwapliwie dorzuca jednak do ognia, dzięki czemu muzyka toczy się z odrobiną żaru (pozostali muzycy stawiają jedynie ornamenty – tu bezwzględnie zaznacza się ingerencja kompozytorska). Szczęśliwie w okolicach 11 minuty Ingrid postanawia zadać kłam insynuacjom recenzenta. Pięknie prowadzi swojego dęciaka, a na scenie doświadczamy pierwszych prawdziwie improwizowanych ekscytacji. Wooley jest jednak czujny i pod koniec tej długiej, blisko 20 minutowej ekspozycji, bez kłopotu gasi żar improwizacji, patrząc obu Paniom głęboko w oczy.

Bitwa nr 5. Wooley proponuje niebanalną i urokliwą melodię, którą powtarza i którą stara się inspirować partnerów do aktywnych działań twórczych (czy można to nazwać kompozycją?). Repetycja trwa, a pozostała trójka interesująco komentuje. Dynamika tego fragmentu jest o tempo szybsza niż w pieśni otwarcia, ale sam krok narracji jest ledwie spacerowy. Zamiast eskalacji, subtelne wyciszenie przy akompaniamencie piana i wibrafonu. Saksofon Ingrid jest nienachalny, lekki, ale nie cool jazzowy. Muzycy brną na delikatnie zaciągniętym ręcznym. Coś jednak musi się zdarzyć! Odwagi nie brakuje saksofonistce, która ambitnie dynamizuje swoje poczynania. Dmie uroczo i stawia ów pasus w szranki walki o najlepszy, jako dotąd, fragment płyty (ze świetną asystą Sylvie – jakże ognisty duet!). Po chwili moment ciszy, który gwałci Nate i jego trąbka. Wytrawna, solowa ekspozycja sonore (miód, malina! – notuje w kajecie recenzent). Muzyk wydaje dźwięki nawet otworem gębowym! Komentarz Ingrid też pozbawiony znamion melodii i struktury rytmicznej. Tryumfalnie powraca melodia przewodnia, tym razem grana przez fortepian.

Bitwa nr 6. Z mroku i ciszy wyłaniają się niezwykle zdyscyplinowane preparacje i drobne incydenty akustyczne. Macanki w podgrupach idą w najlepsze. Pod koniec 5 minuty wstajemy z grobu i mamy ochotę na odrobinę życia. Opowieść gęstnieje, fortepian zdaje się stawiać swoje warunki, a emocję płoną, ale pod ścisłym nadzorem Referendarza.

Bitwa nr 7. Saksofon i trąbka w spokojnym tańcu, piano dba o bazowe dźwięki. Jak na zasady panujące w trakcie tych bitew, ze sceny zieje sporą porcją energii, a działania muzyków noszą znamiona dynamicznych. Spodziewane wytłumienie narracji zastaje całą czwórkę w pozycji akceptującej. Bez sprzeciwu kogokolwiek. Wracamy do poziomu ciszy. Emocje zdają się nie mieć wymiaru koncertowego, ale być może nikt nie zapytał, czy po drugiej stronie sceny jest jakaś publiczność. Jako kontrapunkt, szczypta niebanalnego oniryzmu, jakby z wnętrza wibrafonu. 5 minuta upływa nam w atmosferze konstruktywnego minimalizmu i drobnych, molekularnych improwizacji, w drodze wymiany nie do końca zbieżnych poglądów. Jakkolwiek recenzent nie dostrzega zdań odrębnych, czy sporów językowych. Ingrid znów podnosi jakość nagrania wspaniałą, solową ekspozycją. Tuż potem Nate w podobnej roli i z równie dobrym artystycznie skutkiem. Jakże błyskotliwe sonore! Przy okazji, perfekcyjne wsparcie ze strony piana i wibrafonu. Finał koncertu zdecydowanie nadrabia drobne niedoskonałości całego spektaklu. Jest, jak na warunki tu panujące, wyjątkowo ekstatyczny i akustycznie precyzyjny.
Autor: Andrzej Nowak

freejazzblog.org * * * * *:
2017 is almost done (writing this review, you'll be reading it in 2018) and looking back I have to admit that Nate Wooley is one of the artists of the year for me. I discovered some of his back catalog this year for the first time, while also listening to new things like knknighgh on Clean Feed - every time I try to follow all the things he sings, talks and shouts with his trumpet. And I can't - which is amazing. And so, here is a new one: Battle Pieces II, on which, for the second time he colludes with Ingrid Laubrock on sax, Sylvie Courvoisier on piano and Matt Moran on vibraphone.

A quick sidebar ... I have to admit that I love the vibraphone. While it might not fit in the context of this blog but I recommend to listen to everything you can find by The Dylan Group, a band that was centered around the vibraphone. So, from the moment Moran comes in, I am no longer listening objectively. I love the sound and within this quartet, it fits perfectly.

Wooley starts of with a fine little melody in the first piece, then Moran comes along, and a few moments later Courvoisier adds some tones to it. It all starts very calm and relaxed. The four musicians take their time to start together. After three minutes already I've been taken into the music. I am tempted to stop writing (And I am not listening for the first time!) and close my eyes to just listen to what is going on - it is a lot.

With four musicians in a room, on a stage (the album was recorded live in Cologne, Germany.) almost everything is possible. If I have it right, Wooley composes a lot of little pieces, melodies or patterns for the different instruments and every one can play one of these at any time. The 'rest' is up to the improvising capability of the four. So I repeat with this concept and four musicans on stage, everything is possible and almost everything happens: there is silence and noisy outbursts. There are single voices and all four play at the same time. There is sheer power and restrain.

Having said all this I think I have to state my core impression of this album: it is lyrical and it is poetic.

For me a good poem dances on the thin line of open sound and word-play on the one hand and understandable words or content on the other. A poem needs different layers, and this album is full of layers. There are lines, melodies and harmonies I can follow easily. But theses lines carry me to places I have never been and don't understand. Just to assure me a few minutes later that I am not alone in this place and the lines I recognized return in a different mode and so on.

As it always is when writing about music, there is one sentence that comes to mind again and again: 'You should listen to it! You should listen to it to get what I mean. You should listen to it because it is worth every single minute.' Perhaps 'Battle Piece 5', the second track on the album, represents best what I am trying to say.

It starts with a little line by Wooley, who is then joined by Moran on the vibraphone. As I said before. From that point on I am not objective anymore. I am hooked!! Then Laubrock adds her beautiful sound. This is the perfect example why I think this album is lyrical. The melodic voice moves from the one musician to the next and together they take me to places I haven't been before. Six minutes in, the sound gets wilder and more vibrant. Laubrock and Courvoisier build an intense dialogue in the middle of Part 5. Then Wooley takes over with a solo part. If you have heard him play already you'll know what I mean. But before I get lost in that uncharted territory a melody occurs and "takes my ears by the hand". A beautiful piece of music.

'Battle Piece 6' starts with Courvoisier's piano, however, the first two minutes the piano sounds like a guitar as Courvoisier works inside the piano. Moran joins after two minutes with some scattered notes. This all takes place in a very calm vibe. Though all the others eventually join in 'Battle Piece 6' stays calm and ends again with the piano sounding like a guitar, joined by Wooley with an aspirated pattern.

I don't want to write about every piece in detail hoping that you start to listen to it on your own.

To end this review I only need one word, and I mean it:

Beautiful!!!

P.s.: I don't know why such beautiful music is called 'Battle Pieces'. What I hear is a very respectful conversation and no battle at all. Is it exactly that? To contradict battle and all its ways? I checked the internet for a clue (as one does these days) and I found a book of poems on war by Herman Melville. Maybe that is a reference? I don't know.
By Daniel Böker

Editor's info:
Commissioned by Anthony Braxton's Tri-Centric Foundation, trumpeter Nate Wooley developed a modular compositional structure of small melodic, rhythmic, harmonic, conceptual, textural, and timbral fragments, allowing Ingrid Laubrock (sax), Sylvie Courvoisier (piano), and Matt Moran (Vibes) exceptional freedom in improvisation, here in their 2nd recording live at Koeln's Loft.

muzycy:
Nate Wooley - trumpet
Ingrid Laubrock- saxophone
Matt Moran - vibraphone
Sylvie Courvoisier - piano

utwory:
1. Battle Pieces 4
2. Battle Pieces 5
3. Battle Pieces 6
4. Battle Pieces 7

wydano: September 20, 2017
nagrano: Recorded live at The Loft, Köln Germany, January 27th 2016.

more info: www.relativepitchrecords.com
RPR1058

Opis

Wydawca
Relative Pitch (USA)
Kompozytor
Georges Bizet
Artysta
Nate Wooley with Ingrid Laubrock, Sylvie Courvoisier & Matt Moran
Instrument
trumpet
Zawiera
CD
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.