search

Painkiller: Prophecynlive in Europe

99,99 zł
Brutto
Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji

Avant Jazz / Free Improvisation / Avant-Garde
premiera polska:
2013-11-22
seria wydawnicza: Archival Series
opakowanie: digipackowe etui
opis:

esensja.stopklatka.pl:
To mało prawdopodobne, aby od muzyki PainKillera przestała boleć głowa. Z dużym prawdopodobieństwem możemy mieć do czynienia ze zjawiskiem przeciwnym. Ale to nie znaczy, że po najnowszą publikację kolejnego (z wielu) projektu Johna Zorna nie warto sięgać. Tym bardziej że na albumie „The Prophecy” oprócz lidera słyszymy jeszcze muzyków tej miary co Bill Laswell i Tatsuya Yoshida.

Amerykański multiinstrumentalista John Zorn, choć powszechnie kojarzony jest z muzyką jazzową i klezmerską, nie unika jednak także wycieczek w rejony awangardy rockowej, którą stara się – zresztą bardzo umiejętnie i kreatywnie – łączyć z free jazzem. Dwa najbardziej „odjechane” projekty właściciela wytwórni Tzadik Records to Naked City i PainKiller, w których nie wahał się sięgnąć po elementy charakterystyczne dla death metalu i grindcore’u. Pierwsza formacja działała w latach 1988-1993 i pozostawiła po sobie siedem pełnowymiarowych krążków (po latach doszły jeszcze, zawierające materiał archiwalny, albumy koncertowe); druga rozpoczęła swój żywot w 1991 roku i przetrwała cztery lata, by później parokrotnie, przy różnych okazjach, odradzać się i dawać koncerty. Naked City cechowało się nieco bogatszym brzmieniem, poszerzonym zarówno o gitarę, jak i instrumenty klawiszowe; z kolei PainKiller stawiał na surowość, stąd utrzymywanie przez cały czas istnienia zespołu – z naprawdę małymi wyjątkami – składu trzyosobowego.
Poza Johnem Zornem (w tym zestawieniu grającym jedynie na saksofonie altowym) pierwotny skład kapeli uzupełnili gitarzysta basowy Bill Laswell oraz perkusista Mick Harris – artyści z zupełnie odmiennych światów muzycznych. Laswell, urodzony w amerykańskim Salem (w stanie Illinois) w 1955 roku, od zawsze grał awangardowe odmiany jazzu i rocka, dając się poznać między innymi jako współtwórca sukcesów takich grup, jak Massacre, Material i Praxis. Młodszy od niego o lat dwanaście Harris przyszedł na świat w angielskim Birmingham; na początku lat 80. ubiegłego wieku zafascynowały go najbardziej ekstremalne gatunki metalu i punka. I taką też muzykę grał jako bębniarz Napalm Death i Extreme Noise Terror. Swoją drogą, jakież musiało być jego zdziwienie, kiedy w 1991 roku, gdy rozniosło się, że definitywnie opuścił szeregi pierwszej z kapel, skontaktował się z nim Zorn i zaproponował mu udział w swoim nowym projekcie – zespole mającym połączyć nieokiełznanie free jazzu z potężną energią ekstremalnego metalu!

W ciągu następnych czterech lat trio Zorn – Laswell – Harris opublikowało dwa minialbumy („Guts of a Virgin”, 1991; „Buried Secrets”, 1992), płytę koncertową („Rituals: Live in Japan”, 1993) oraz „pełnometrażowy” album studyjny („Execution Ground”, 1994). Szczególną estymą grupa cieszyła się w Japonii, gdzie często koncertowała, po czym występy te wydawała na kompaktach. „Rituals” było pokłosiem koncertu w Tokio (we wrześniu 1991, a więc z początków kariery); do japońskiego wydania „Execution Ground” dodano natomiast – w formie bonusu – płytę „Live in Osaka” (zawierającą materiał z listopada 1994 roku). W czasie tej samej trasy PainKiller odwiedził również Nagoyę, a zapis tej imprezy John Zorn oddał w ręce fanów osiem lat później, publikując – pod szyldem Tzadik Records – krążek zatytułowany „Talisman”. Zespół oficjalnie już wtedy nie istniał, choć od czasu do czasu pojawiał się jeszcze na żywo. Jak chociażby latem 2003 roku podczas serii występów różnych formacji kierowanych przez amerykańskiego saksofonistę, które odbywały się w nowojorskim klubie „Tonic” z okazji pięćdziesiątej rocznicy jego urodzin.

W latach 2004-2005 ukazały się one na dwunastu albumach noszących wspólny tytuł „50th Birthday Celebration”; PainKillerowi dane było wypełnić płytkę z adnotacją „Volume 12”. Co ciekawe, na scenie Zornowi i Laswellowi nie towarzyszył już wtedy Harris, którego okazjonalnie zastąpił czarnoskóry bębniarz jazzowy Hamid Drake (przez lata etatowy współpracownik Freda Andersona, Williama Parkera i Petera Brötzmanna), a głosu gościnnie użyczył… Mike Patton. Tradycją było bowiem, że podczas występów na żywo muzyków PainKillera wspomagali inni artyści, jak chociażby pochodzący z Kraju Kwitnącej Wiśni Haino Keiji (z psychodelicznej formacji Fushitsusha) czy Yamatsuka Eye (udzielający się w Boredoms i Hamatarashi). Nie powinno więc dziwić, że kiedy w 2004 roku Zorn i Laswell postanowili na krótko odkurzyć stary szyld i wybrać się w trasę po Europie, poprosili o zajęcie miejsca za bębnami właśnie Japończyka. Sięgnęli po perkusistę z najwyższej półki (nie tylko z uwagi na jego wzrost) – Tatsuyę Yoshidę, którego wielbiciele rocka znali z takich projektów, jak Ruins, Kōenji Hyakkei, Korekyojinn czy Zeni Geva (po latach doszło jeszcze Zletovsko).

W czasie wspomnianej powyżej trasy panowie Zorn, Laswell i Yoshida dotarli między innymi do Niemiec i Polski. I kiedy wreszcie po ośmiu latach szef Tzadik Records zdecydował się upamiętnić ją płytą, sięgnął właśnie po materiał zarejestrowany w Berlinie i Warszawie. Album „The Prophecy” zawiera w zasadzie jedną, choć podzieloną na trzy części, niemal siedemdziesięciominutową kompozycję tytułową (która tym samym nie ma zbyt wiele wspólnego z ochrzczonym tak samo numerem obecnym na albumie „Rituals”). Otwierające ją preludium („Prelude”) i zamykające postludium („Postlude”) to w zasadzie klamra spinająca całość; dwa króciutkie – niespełna trzyminutowe – kawałki, mające z jednej strony wprowadzić słuchaczy w odpowiedni klimat, z drugiej natomiast – dać czas na pogodzenie się z myślą, że ów spirytystyczno-hipnotyczny seans, jakim bezsprzecznie musiały jawić się ówczesne koncerty PainKillera, dobiegł właśnie końca. Naturalne jest również, że tak długi utwór musi dzielić się na różniące się tempem, dynamiką, wreszcie nastrojem bądź muzycznymi nawiązaniami, fragmenty. Nie sposób przecież przez ponad godzinę ani na moment nie spuścić z tonu czy – co dotyczy głównie Zorna – nie dać odpocząć płucom.

„Prelude” to potężne uderzenie prosto między oczy (a może raczej uszy?). To kakofonia dźwięków wydobywanych z trzech instrumentów – saksofonu, basu i perkusji – które składają się na archetypiczną wręcz definicję free jazzu. To także forma powitania zespołu z publicznością i jednocześnie zapowiedź tego, co słuchaczom obecnym na koncercie będzie serwowane przez najbliższą godzinę. Właściwa część „The Prophecy” zaczyna się jeszcze w miarę standardowo, by nie rzec post-bopowo (z nawiązaniami do Milesa Davisa, Freddiego Hubbarda czy Wayne’a Shortera), ale z każdą kolejną minutą trio rozkręca się coraz bardziej, czego efektem jest fakt, że poszczególni muzycy, starając się mimo wszystko nie tracić łączności z pozostałymi, rozpoczynają swoją własną podróż muzyczną. Najbliżej siebie podążają, co oczywiste, Laswell i Yoshida, najbardziej odpływa – co też zresztą żadnym zaskoczeniem być nie może – Zorn. Nowojorski saksofonista ujawnia przy okazji całą paletę swoich zainteresowań i możliwości. Od freejazzowych pasaży w stylu Ornette’a Colemana czy wczesnego Tomasza Stańki płynnie przechodzi w rejony klasyczne, znaczone dźwiękami spod znaku Johna Coltrane’a, by od czasu do czasu zahaczyć jeszcze o muzykę klezmerską, której sam hołduje w prowadzonym przez siebie projekcie Masada i kilku jego pochodnych.

Oprócz Johna Zorna często na plan pierwszy wybija się Tatsuya Yoshida – perkusista, który w zagranej z prawdziwie rockowym pazurem muzyce fusion czuje się jak ryba w wodzie. Wsłuchując się w grane przez niego partie (niekoniecznie solowe), ani przez chwilę nie możemy mieć wątpliwości, że to niekwestionowany wirtuoz bębnów, dla którego nie istnieją żadne granice stylistyczne – dlatego z równym powodzeniem może towarzyszyć na scenie Zornowi, jak i artystom spod znaku rocka progresywnego (gdyby w najbliższym czasie Dream Theater ponownie poszukiwało pałkera, spokojnie mogliby sięgnąć po Yoshidę, choć wcale nie jest takie pewne, czy Japończyk zgodziłby się grać muzykę tak bardzo… przewidywalną). Swoje chwile chwały przeżywa jednak także Bill Laswell, który dzięki licznym przetwornikom dźwięku nadaje swojemu basowi bardzo różne brzmienia; bywa i tak, że traktuje go jako gitarę solową. „The Prophecy” trudno zresztą uznać za zwartą kompozycję, to raczej amalgamat wielu funkcjonujących oddzielnie elementów, które dzięki różnym zabiegom zostały połączone w jedno. Stąd sąsiadujące ze sobą fragmenty freejazzowe i jazzrockowe, awangardowe i niemal hardrockowe; stąd – co prawda, dość rzadkie – chwile zadumy oraz – znacznie częstsze – momenty dosłownie wbijające w fotel. Jak chociażby zwieńczenie „Postlude”, po zakończeniu którego dodanie nawet jednej nutki byłoby profanacją.
autor: Sebastian Chosiński


freejazzblog.org - ocena * * * *:
When Painkiller arrived on the scene in the early 1990s with their debut “Guts of a Virgin”, their aesthetics and their line-up seemed to be a calculated provocation for jazz purists bringing together New York’s downtown scene icon John Zorn with jack-of-all-trades bass player and producer Bill Laswell and Napalm Death drummer Mick Harris. How could this work? Free jazz goes dub reggae goes grindcore metal? We all know it did.

The Prophecy (Live in Europe) is their first regular album in years compiled from live performances recorded on a Europe tour between 2004 and 2005 where Zorn and Laswell were joined by Tatsuya Yoshida (of The Ruins and Korekyojin fame) on drums.

Bookended by two very short pieces called „Prelude“ and „Postlude“ the central composition is the 65-minute title track, an acoustic sculpture displaying Painkiller’s musical philosophy in a compact form. As usual there is John Zorn’s nervous, hyperventilating, shrieking alto saxophone and Bill Laswell’s bubbling electric bass, deeply rooted in dub reggae and rock.

It has always been his appearance that has made Painkiller so special, his bass is much more a second solo instrument than a simple provider of pulse. The interplay between the two alpha dogs Zorn and Laswell is the thing that keeps the listeners focused for more than an hour. Yoshida’s approach isn't as brutal as Harris’s, but very physical, though, displaying the necessary rhythmic barrage for his bandmates with absolute tightness.

“The Prophecy” is only one track but it is actually a postmodern medley of hardbop lines, a rolling e-bass, whirlwind noise, a “A Love Supreme” quotation on bass in between fuzzbox and wah-wah madness, Black Sabbath hints, sax staccato chopping, hectic circular breathing, bumpy avant-garde funk, speed metal, and high intensity machine gun drums.

John Zorn is known for the fact that he includes all kinds of philosophies in his music. Painkiller, however, is “just” a soundtrack for the life in a megacity with all its facets – breathlessness and rest, alienation, multiculturalism, monotony, glamor, isolation, beauty and desperation. It is a conglomeration what life (and music) has to offer – it is a fascinating tour de force.
By Martin Schray

Editor's info:
John Zorn and Bill Laswell are two of the Downtown scene’s most consistently intrepid musical explorers, and PainKiller, formed in 1991 is their longest running project together. “The Prophecy,” the first official PainKiller release in over ten years, was recorded live in Europe in 2004–5 and pulls together music from several concerts into a powerful and mind blowing suite unlike anything the group has ever released before. Featuring master drummer Yoshida Tatsuya (Ruins, Korekyojin) the music takes on a mercurial, unpredictable edge. One epic hour long suite surrounded by two short hardcore blasts of searing intensity.

muzycy:
Bill Laswell: Bass
Yoshida Tatsuya: Drums
John Zorn: Alto Sax

utwory:
1. Prelude (2:12)
2. The Prophecy (64:54)
3. Postlude (2:50)

total time - 01:09:55
wydano: 2013-11-19
nagrano: Recorded live 2004-5 in Warsaw and Berlin.

more info: www.tzadik.com

TZ8311

Opis

Wydawca
Tzadik (USA)
Artysta
Painkiller [John Zorn / Bill Laswell / Yoshida Tatsuya]
Nazwa
Prophecynlive in Europe
Zawiera
CD
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.