Willie Nelson: Heroes

opis:
Opis wydawcy:
"Heroes" to pierwszy album Willie Nelsona dla Legacy Recordings zawierający miedzy innymi nowe utwory wykonywane z zaproszonymi gośćmi, wśród których znaleźli się między innymi: Merle Haggard, Snoop Dogg, Kris Kristofferson, Billy Joe Shaver, Sheryl Crow, Jamey Johnson, Lukas Nelson oraz Micah Nelson. Na płycie znalazły się nowe piosenki artysty, nowe wersje utworów z lat 30-tych i 40-tych ubiegłego wieku oraz piosenki nagrane z innymi artystami, wśród których znaleźli się miedzy innymi synowie artysty Lucas i Micah. Na albumie znalazły się też covery z repertuaru Coldplay ("The Scientist"), Pearl Jam ("Just Breathe") czy Toma Jonesa ("Come On Up To The House"). Snoop Dogga oraz Krisa Kristoffersona, jak również Jameyego Johnsona usłyszymy w premierowym utworze "Roll Me Up And Smoke Me When I Die".

zwierciadlo.pl
Willie Nelson to postać, której przestawiać nie trzeba. Starszy, siwy pan z brodą i długimi włosami, w przebraniu kowboja od kilku dekad tworzy, komponuje, gra i śpiewa. Głównie muzykę country, bo to w amerykańskiej tradycji został wychowany. Urodzony w czasie wielkiego kryzysu w Stanach Zjednoczonych, do pierwszego zespołu dołączył w wieku siedmiu lat. Słuchacze szybko uwierzyli w jego słowa. Był dla nich wiarygodny, a jego muzyka przynosiła ukojenie.

Teraz Nelson nagrał płytę pełną coverów. Tytuł "Heroes" może wskazywać, że autorami oryginałów są idole, gwiazdy, w które Willie się wpatruje, z których czerpie inspiracje. Nic bardziej mylnego. Tak naprawdę to sam Nelson mógłby być bohaterem dla artystów, z których tym razem czerpie. I tak pewnie jest.

Muzyk country gra współczesne covery? To już kiedyś było - można powiedzieć. Fakt. Swoje w tej dziedzinie osiągnął nieodżałowany Johnny Cash, którego "Hurt" czy "One" w opinii wielu recenzentów przebiły swoją wielkością - świetne, a jak - oryginały.

Nelson aż takiej maestrii w cudzych kompozycjach nie osiąga, co nie zmienia faktu, że jego wykonania są intrygujące i wciągające. Owszem, "Just Breathe" z repertuaru Pearl Jam w dużo skromniejszej aranżacji nie porywa. Podobać może się za to "The Scientist" - bardzo współczesny song grupy Coldplay. W tym przypadku doświadczony, zmęczony wiekiem głos weterana doskonale współgra z linią melodyczną. Podobnie "Come On Up to the House", chociaż skalą głosu Nelson nie może równać się z Tomem Waitsem.

Są na "Heroes" także kompozycje oryginalne. Nelson nagrał je ze swoim synem Lukiem. Gościnnie występują tu także gwiazdy współczesnej muzyki, takie jak Snoop Dogg, Ray Price czy Sheryl Crow, choć sam Nelson mówi, że największą radość w życiu sprawia mu obecnie granie na scenie z własnymi dziećmi. Ta współpraca na płycie wychodzi lepiej lub gorzej, ale to świetny album na leniwe popołudnia na tarasie lub deszczowe wieczory.
autor: Jakub Kubacki

Editor's info:
As a songwriter and a performer, Willie Nelson played a vital role in post-rock & roll country music. Although he didn't become a star until the mid-'70s, Nelson spent the '60s writing songs that became hits for stars like Ray Price ("Night Life"), Patsy Cline ("Crazy"), Faron Young ("Hello Walls"), and Billy Walker ("Funny How Time Slips Away") as well as releasing a series of records on Liberty and RCA that earned him a small, but devoted, cult following. During the early '70s, Willie aligned himself with Waylon Jennings and the burgeoning outlaw country movement that made him into a star in 1975. Following the crossover success of that year's The Red Headed Stranger and "Blue Eyes Crying in the Rain," Nelson was a genuine star, as recognizable in pop circles as he was to the country audience, in addition to recording, he also launched an acting career in the early '80s. Even when he was a star, Willie never played it safe musically. Instead, he borrowed from a wide variety of styles, including traditional pop, Western swing, jazz, traditional country, cowboy songs, honky tonk, rock & roll, folk, and the blues, creating a distinctive, elastic hybrid. Nelson remained at the top of the country charts until the mid-'80s, when his lifestyle -- which had always been close to the outlaw clich.