- Nowy
To album, w którym nowoczesny jazz spotyka się z tradycją, liryzm zderza się z humorem, a struktura ustępuje miejsca spontaniczności. O.N.E stawia pytanie: czy album może być jednocześnie poruszający i zabawny, szczery i zadziorny, zakorzeniony i wolny? Cóż, właściwie… tak!
laboratoriummf.com
to album, który prowokuje do ciągłego dopytywania o sedno improwizacji. Pokazuje, jak cztery odmienne osobowości mogą stworzyć wspólny język, w którym liryzm i bunt, cisza i hałas, narracja i abstrakcja istnieją obok siebie bez konfliktu.
esensja.pl
Dziewczyny nie tworzą popowo-dyskotekowego girlsbandu, są za to jazzmankami z krwi i kości, doskonałymi improwizatorkami i nadzwyczaj zdolnymi kompozytorkami. Którym daleko do tworzenia muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej
Polityka prywatności
Zasady dostawy
Zasady reklamacji
Contemporary Jazz / Indie Jazz
premiera polska: 2025-10-03
kontynent: Europa
kraj: Polska
opakowanie: Gatefoldowe etui
opis:
Opis Wydawcy
O.N.E. to pierwszy w Polsce w pełni kobiecy instrumentalny zespół jazzowy. Akustyczny kwartet - liryzm i piosenkowość miksuje z dziką i bezkompromisową freejazzową energią.
Monia Muc, Kamila Drabek, Patrycja Wybrańczyk i Kateryna Ziabliuk, to wybitne przedstawicielki młodego pokolenia muzyków sceny improwizowanej. Tworzą w duchu demokracji – wspólnie komponują utwory i aranżują przestrzeń improwizowaną.
Najnowszy album O.N.E. Quartet zatytułowany „Well Actually…”, ukazał nakładem duńskiej oficyny April Records, dla której nagrywa chociażby Tomasz Dąbrowski, i gdzie ukazują się płyty Scandinavian Art Ensemble w/ Tomasz Stańko - The Copenhagen Session Vol. 1, i The Copenhagen Session Vol. 2.
To album, w którym nowoczesny jazz spotyka się z tradycją, liryzm zderza się z humorem, a struktura ustępuje miejsca spontaniczności. O.N.E stawia pytanie: czy album może być jednocześnie poruszający i zabawny, szczery i zadziorny, zakorzeniony i wolny? Cóż, właściwie… tak!
laboratoriummf.com
trzeci album polskiego kwartetu O.N.E., wydany przez kopenhaską oficynę April Records – tę samą, która od blisko trzech dekad promuje najświeższe zjawiska skandynawskiej i europejskiej sceny jazzowej. Nagrania powstały w warszawskim Studiu S4 w grudniu 2024 roku, prawie trzy lata po znakomicie przyjętym „Entoloma”, i przynoszą dziesięć premierowych kompozycji, po jednej lub kilku od każdej z członkiń zespołu. Od pierwszych taktów słychać, że zespół konsekwentnie rozwija swój egalitarny, „leaderless” model pracy. Nazwa O.N.E. to zarazem angielskie „one” (jedność) i polskie „one” (one – one, wszystkie kobiety), a filozofia współdzielenia brzmienia pozostaje osią projektu.
Muzycznie „Well, actually…” to płyta przemyślana jak suita, która płynnie przechodzi od liryzmu modalnego jazzu do drapieżności swobodnej improwizacji. W otwierającym Robespierre? pianistka Kateryna Ziabliuk zestawia perkusyjne, faktury fortepianowe z szerokimi harmonicznymi rozpiętościami. Jej minimalistyczne figuracje wracają w eterycznym Berio i tytułowym Well, actually… . Saksofonistka Monia Muc, zmieniając alt i baryton, wnosi wyrazistą, drapieżną barwę – szczególnie w Fount i miniaturze Ry.
Linia kontrabasu Kamili Drabek, raz śpiewna (Kaldur Vindur), raz motoryczna (Sneaking Around), spaja całość, a perkusja Patrycji Wybrańczyk iskrzy pomysłowością – jej Cipher to pulsujący, niemal rockowy drive, podczas gdy [solo form] pokazuje, jak wiele można powiedzieć ciszą i pauzą. Przez cały album słychać dialog równorzędnych głosów, nawet gdy jedna z instrumentalistek wysuwa się na pierwszy plan, pozostałe trzy są nieustannie obecne – wspierające i błyskotliwie reagujące.
Siłą O.N.E. jest jednak nie tylko studio. W ostatnich latach kwartet zagrał na najważniejszych europejskich wydarzeniach, od Jazzahead! w Bremie, Edinburgh Jazz & Blues Festival po Umeå Jazz Festival, a ich debiut został nominowany do Fryderyka i nagrodzony Jazzowym Oscarem Grand Prix Jazz Melomani.
„Well, actually…” to album, który – niczym jego ironiczny tytuł – prowokuje do ciągłego dopytywania o sedno improwizacji. Pokazuje, jak cztery odmienne osobowości mogą stworzyć wspólny język, w którym liryzm i bunt, cisza i hałas, narracja i abstrakcja istnieją obok siebie bez konfliktu. Jeśli „Entoloma” otworzyła zespołowi drzwi do międzynarodowej kariery, najnowsze wydawnictwo może te drzwi wyważyć. To statement kwartetu, który nie musi już udowadniać swojej wartości, lecz po prostu gra – i to gra znakomicie.
autor: Marcin Puławski
jazz.pl
Jako kwintet O.N.E. zadebiutowały albumem, który wprawił w zachwyt polską scenę jazzową. Zespół wykonuje autorski program złożony z kompozycji i aranżacji tworzących go instrumentalistek. Ta zgrabna synteza współczesnego jazzu, free i muzyki ethno, podana została w sposób świeży i nowatorski. Nic więc dziwnego, że album „One” – ich fonograficzny debiut był jedną z najbardziej wyczekiwanych premier sezonu. Chociaż początki formacji sięgają 2015 roku to O.N.E. może pochwalić się sporą rozpoznawalnością i szeregiem sukcesów. „ To, że płyta wychodzi dopiero teraz jest wynikiem szeregu utrudnień natury logistycznej – wyjaśniała ówczesna pianistka zespołu, Paulina Atmańska. Studiowałyśmy na różnych uczelniach, mieszkamy w różnych miastach, a do tego każda z nas działa muzycznie na własną rękę. Od początku wiedziałyśmy jednak, że wcześniej czy później nasza współpraca zostanie utrwalona w studiu”. Realizując kolejny album „Entoloma” zespół stał się rasowym, jazzowym kwartetem, rezygnującym ze swingującej stylistyki zdolnej skrzypaczki. „ Nasze brzmienie jest trudne do zaszufladkowania, ale na pewno charakterystyczne. Dużo jest w nim liryczności, a jednocześnie ognia i mocnych brzmień free” – wyjaśniały filozofię zespołu młode artystki. Stąd „Entoloma” jest też bardziej przemyślanym, dojrzałym materiałem i różni się od debiutu zespołu: wyczuwalne jest koncertowe ogranie i niezwykła giętkość języka dźwiękowego. „ Naszym głównym założeniem było niestandardowe podejście do kompozycji, wyjście z powielanego często schematu – mówi saksofonistka Monia Muc. Chciałyśmy przełamać przestrzeń improwizowaną i tę nieimprowizowaną”. Kontrabasistka Kamila Drabek twierdzi „ że właśnie zderzenie się dwóch światów – śpiewno-lirycznego i free-awangardowego – jest kluczem do zrozumienia naszej zespołowej wrażliwości”. Prawie trzy lata po nagraniu albumu „Entoloma” zespół spotkał się w grudniu 2024 roku w Studiu S4 w Warszawie, aby zarejestrować nowy program. Premierowe utwory prezentują ewolucję kwartetu, który rozwija się dzięki zaufaniu i wspólnemu celowi. Koncertowe doświadczenie, ambicja, wszechstronność i szerokie inspiracje wszystkich instrumentalistek przełożyły się na zróżnicowany, ale przy tym bardzo spójny i w pełni dojrzały album „Well Actually”. To osadzony w duchu artystycznej współpracy i kolektywnej improwizacji album porusza się zgrabnie między liryzmem modalnego jazzu, a surową swobodną improwizacją.
Kwartet O.N.E. (pianistka Kateryna Ziabliuk, saksofonistka Monia Muc, basistka Kamila Drabek i perkusistka Patrycji Wybrańczyk) budują ciekawy i wyrazisty format nowego jazzu podporządkowanego kreatywnej, artystycznej kontroli. Każdy głos mam twoje miejsce, ale muzyka zawsze wydaje się być więcej niż tylko sumą ich części. Nawet w miniaturowej solowej improwizacji, pozostałe trzy artystki są spójnym, zgranym zespołem. Od perkusyjnych faktur fortepianu Kateryny Ziabliuk i onirycznych brzmień kwartetu po wyrazisty ton saksofonów (altowego i barytonowego) Moniki Muc, każdy utwór eksploruje dynamiczną interakcją i fakturą. Rezonujący kontrabas Kamilii Drabek – momentami liryczny, momentami żywiołowy – stanowi centralną oś albumu, podczas gdy perkusja Patrycji Wybrańczyk iskrzy precyzją i nieokiełzaną wyobraźnią. Te cztery osobowości twórcze wypracowały wspólny język, oparty na wzajemnych, ekspresyjnych relacjach oraz unikalnych, emocjonalnych reakcjach. Choć kompozycje posiadają odmienny charakter to każda pozwala spojrzeć na grupę pod nieco innym kątem: wyraźne są przecież wątki improwizowane, ale jest też miejsce na elementy folkowe oraz klasyczną tradycję jazzową. Well actually, Ladies !
autor: Dionizy Piątkowski
esensja.pl
Czasami artyści muszą uzbroić się w cierpliwość. Bywa, że zanim uda im się wypłynąć na szersze wody, mija kilka bądź kilkanaście lat. W przypadku polskiej kobiecej formacji jazzowej O.N.E. miejmy nadzieję, że skończy się na dziesięciu. Że właśnie ukazująca się nakładem renomowanej kopenhaskiej wytwórni April Records trzecia płyta grupy – zatytułowana „Well, Actually…” – okaże się przełomem, dzięki któremu członkinie zespołu zyskają jeszcze większą rozpoznawalność poza granicami kraju (bo tak całkiem nieznane – czy to razem, czy osobno – wcale nie są). Początki ich wspólnego muzykowania sięgają 2015 roku. Wtedy jeszcze funkcjonowała dłuższa nazwa, nawiązująca do liczebności składu – O.N.E. Quintet.
Tworzyły go wówczas: pianistka Paulina (nazywana też Polą) Atmańska, która miała także własne Trio; saksofonistka Monika Muc (absolwentka Instytutu Jazzu i Muzyki Estradowej w Nysie oraz Akademii Muzycznej w Krakowie, prowadząca również swój Kwintet); skrzypaczka Dominika Rusinowska (po ukończeniu studiów w katowickiej Akademii Muzycznej związała się z zespołem D.R.A.G.); kontrabasistka Kamila Drabek (po studiach w Krakowie, liderka nazwanego jej nazwiskiem Tercetu); wreszcie perkusistka Patrycja Wybrańczyk (absolwentka Wydziału Jazzu stołecznego Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina). W tym składzie panie nagrały debiutancki longplay, którego tytuł był najprostszym z możliwych, ale jednocześnie niejednoznacznym – „One” (2019).
Po jego wydaniu z grupą rozstała się Rusinowska, na której miejsce nie przyjęto nikogo. Tym samym skład został zredukowany do kwartetu, co uczyniło nieaktualną dotychczasową nazwę zespołu; należało więc skrócić ją do jednowyrazowego skrótowca O.N.E. Po tym zestawieniu personalnym pozostał też tylko jeden album – „Entoloma” (2022). Niebawem nastąpiła bowiem kolejna zmiana: odeszła Atmańska, którą zastąpiła Ukrainka Kateryna Zabliuk (pochodząca z Kijowa, ale kształcąca się w Krakowie i Mediolanie). I to właśnie, jak się okazało, ten skład zespołu dostał niepowtarzalną szansę w postaci wydania płyty pod szyldem April Records. Cały materiał panie nagrały jednak w Polsce: w Studiu S4 Polskiego Radia w Warszawie, a zajęło im to zaledwie trzy dni: od 19 do 21 grudnia ubiegłego roku.
Przy okazji pracy nad „Well, Actually…” okazało się także, jak demokratycznie zarządzany jest kwartet; na repertuar płyty złożyły się bowiem kompozycje wszystkich czterech instrumentalistek: Drabek i Muc dorzuciły po dwa, a Zabliuk i Wybrańczyk po trzy utwory. Stylistycznie nowy album O.N.E. to przede wszystkim propozycja dla wielbicieli jazzu improwizowanego, niekiedy skręcającego w stronę free, to znów awangardowego minimalizmu. Pierwszy na liście numer – „Robespierre?” (autorstwa Zabliuk) – może zaskoczyć tytułem; wszak postać jednego z przywódców Wielkiej Rewolucji Francuskiej kojarzy się głównie z zaprowadzonym przez niego terrorem. Na szczęście pojawiający się na końcu znak zapytania pozwala spojrzeć na przesłanie tej kompozycji nieco inaczej.
Otwiera ją powolny pochód fortepianu, do którego z czasem dołączają perkusja i saksofon. To jak marsz – przepraszam za skojarzenie – na gilotynę. Ale może tym właśnie kierowała się kompozytorka. Zwłaszcza że po chwilowym uspokojeniu, kiedy na planu boju pozostają jedynie fortepian z kontrabasem, następuje duże poruszenie; w pierwszej kolejności znaczone improwizacją fortepianową, a niedługo potem nakładającą się na nią dodatkowo partią saksofonu. Gęstniejąca faktura utworu może nawet wywołać w słuchaczu niepokój. Może z tego powodu początek drugiego w kolejności „Berio” (także dzieła Ukrainki) przynosi, za sprawą nieco sennych dźwięków saksofonu, ukojenie. Nie na długo wprawdzie, ale zawsze. Z czasem bowiem kwartet przeradza się w klasycznie freejazzowy band: z trudnymi do ogarnięcia kombinacjami rytmicznymi i potężną dawką energii.
„Kaldur Vindur” (w języku islandzkim, względnie farerskim oznacza to „Zimny wiatr”) to, jak można sądzić, ukłon w stronę słuchaczy z północy Europy. Chociaż na tle poprzedników dzieło Drabek wypada bardzo stonowanie, to jednak i tu mamy do czynienia głównie z improwizacjami. Te z kolei stają się coraz bardziej intensywne, zwłaszcza gdy do Zabliuk dołącza Monika Muc. Ich finałowy duet potrafi przyprawić o szybsze bicie serca. To, co kończy „Kaldur Vindur”, otwiera także „Cipher” (autorstwa Wybrańczyk). Tym razem obie solistki grają, nie licząc introdukcji, energetyczniej; w pewnym sensie wymuszają to na nich członkinie sekcji rytmicznej, których intensywność gry rośnie z każdą kolejną minutą. Zaskakuje jednak na pewno pojawiająca się po kolejnej improwizacji Zabliuk tchnąca optymizmem partia saksofonu.
Kompozycja tytułowa to ostatnie na tej płycie dzieło Ukrainki. I kolejne zagrane z dużą dynamiką; wpływa na to nie tylko perfekcyjna gra kontrabasistki i perkusistki, ale także dwugłos saksofonów (altowego i barytonowego), który potem przeradza się w improwizację Muc. W finale po raz kolejny artystki starają się – i nawet im to nieźle wychodzi – zaserwować słuchaczom optymistyczną melodię. Niespełna dwuminutowa „[Solo Form]” Wybrańczyk to zespołowe free z wybijającymi się na przemian saksofonem i fortepianem. Po nim pojawia się „Oslo” (tej samej autorki), które prezentuje – dla odmiany – zupełnie inne oblicze perkusistki: delikatne i uduchowione. Jeśli to muzyczna reminiscencja z podróży do stolicy Norwegii, Patrycja musiała przeżyć tam prawdziwie piękne chwile.
„Fount” i „Ry” to trwające w sumie siedem minut dwa utwory, które wyszły spod ręki Moniki Muc. Można je potraktować jako całość; łączy je bowiem motyw saksofonowy, który w tym pierwszym pojawia się w minimalistycznym zwieńczeniu, a w drugim – rozbrzmiewa majestatycznie, z potężną energią generowaną przez cały kwartet. Po mocno awangardowym „Fount” patetyczny aneks do niego w postaci „Ry” wypada fenomenalnie. Aż z wrażenia uginają się nogi. Album zamyka równie mocno zapadająca w pamięć kompozycja Drabek „Sneaking Around”. Po rytmicznym wstępie, za który odpowiadają wszystkie cztery instrumentalistki, następuje część improwizowana: drogi pianistki i saksofonistki rozchodzą się, ale głównie po to, aby nawzajem się przecinać. To z kolei skłania Kamilę i Patrycję do próby narzucenia własnej narracji, w efekcie czego im bliżej końca, tym więcej intensywności w grze sekcji rytmicznej.
Jeśli zobaczycie okładkę „Well, Actually…”, niech Was nie zmyli widok czterech nieco frywolnych, kolorowo ubranych kobiet. Zabliuk, Muc, Drabek i Wybrańczyk nie tworzą popowo-dyskotekowego girlsbandu, są za to jazzmankami z krwi i kości, doskonałymi improwizatorkami i nadzwyczaj zdolnymi kompozytorkami. Którym daleko do tworzenia muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej.
autor: Sebastian Chosiński
Editor's info
Leading Danish contemporary jazz label April Records is proud to present Well, actually…, the third album from Polish acoustic jazz quartet O.N.E. Grounded in the spirit of democracy and collective improvisation, the album offers a tightly woven set of original compositions that blur the lines between modal jazz lyricism and the raw energy of free improvisation.
The band name O.N.E. is a clever double entendre: in Polish, “one” (pronounced oh-neh) means “they” in the feminine plural - an apt nod to the all-female lineup. In English, of course, it signifies unity. Both meanings reflect the band’s egalitarian, leaderless approach and cohesive group sound.
Almost three years after the recording of their previous release Entoloma (Audio Cave), the group reunited in December 2024 at Studio S4 in Warsaw to record a fresh set of ten compositions. Spread over two sides, the album captures the continued evolution of a band that thrives on interaction, trust, and shared purpose - even in a society fractured by post-pandemic socio-economic uncertainty and political ambiguity.
Featuring contributions from all four members - pianist Kateryna Ziabliuk, saxophonist Monia Muc, bassist Kamila Drabek, and drummer Patrycja Wybrańczyk - the record reflects their commitment to artistic democracy. Each voice is given space, yet the music always feels greater than the sum of its parts. Even on the miniature solo track [solo form], the other three players remain present, supportive, and responsive.
From Ziabliuk’s percussive piano textures and dreamlike voicings on tracks like Oslo and Berio, to Muc’s expressive, woody tone on alto and baritone sax, each piece explores dynamic interplay and shifting emotional landscapes. Drabek’s resonant, grounded bass - by turns lyrical and propulsive - provides a central thread, while Wybrańczyk’s drumming fizzes with precision and imagination, as heard on Cipher and the angular closer Sneaking Around.
Together, these four distinctive creative forces have developed a shared language built on mutual respect, long-term collaboration, and deep listening. Their concerts across Europe (including Jazzahead, B-Jazz, Umeå, and the Edinburgh Jazz & Blues Festival) have affirmed their standing as a boundary-pushing group with something new to say.
muzycy:
Kateryna Ziabliuk - piano
Monia Muc - alto & baritone saxophones
Kamila Drabek - double bass
Patrycja Wybrańczyk - drums
utwory:
1. Robespierre? 04:57
2. Berio 05:34
3. Kaldur Vindur 06:24
4. Cipher 05:14
5. Well, actually… 04:09
6. [solo form] 01:48
7. Oslo 05:05
8. Fount 05:01
9. Ry 01:56
10. Sneaking Around 04:00
wydano: October 3, 2025
nagrano: Recorded at Polish Radio, Studio S4, Warszawa, Poland, December 19th-21st, 2024
more info: www.aprilrecords.com
more info2: www.onemusic.com.pl
Opis