Dave Holland Quartet: Conference Of The Birds
Polityka prywatności
Zasady dostawy
Zasady reklamacji
Avant Jazz / Free Improvisation / Avant-Garde
premiera polska: 2022-07-01
opakowanie: Gatefold
diapazon.pl
Rok 1973 był dla muzyki bardzo dobry: Floydzi ukazali światu ciemną stronę Księżyca, Mike Oldfield trzymał się bardziej Ziemi, scharakteryzował bowiem dzwony rurowe. John McLaughlin z kolei postanowił wcielić się w rolę feniksa (choć popiołu go tworzącego nie uświadczyliśmy, a sam gitarzysta był w świetnej formie po nagraniach z Milesem), tworząc ze swoją Mahavishnu Orchestrą "Birds of Fire". W tematyce pierzastych stworzeń pozostajemy, bowiem na dokładkę - może danie główne - Dave Holland zaprezentował nam coś tak, wydawałoby się, banalnego do opisania dźwiękiem, jak ptasie pogaduchy, lepiej rzec: konferencję.
Fragment rozmowy Młodszego Słuchacza ze Starszym, chwilę przed wysłuchaniem albumu (po odrzuceniu przeze mnie możliwości wysłuchania Możdżerowo-Danielssonowego "Pasodoble"):
Starszy Słuchacz: To może (szpera w płytotece) ...Holland?
Młodszy Słuchacz: Czemu nie. Free?
Starszy Słuchacz: Nie do końca. Holland nie pozwoliłby sobie zupełnie na free.
W pierwszej chwili po poznaniu zawartości albumu można się zastanawiać, czy nie lepiej kategorycznie zaprzeczyć powyższemu stwierdzeniu. Dopiero chwila-dwie kontemplacji nad przesłuchanym przed chwilą, stosunkowo krótkim materiałem uzmysławia, z czym obcowaliśmy. Z porannej, nieomal londyńskiej mgły wyłaniają się sylwetki czterech ptaków, swobodnie zestrajających trele w ten specyficzny awangardowy nastrój - w rzeczywistości jedynie przykrywka do rozważania stylizowanych na "Ptasie radio" Tuwima konsonansów, dysonansów i przemówień solo. Wszystko zgodnie z zamierzeniami lidera (po raz pierwszy w karierze Holland w tej roli), który bardzo jednoznacznie przedstawił we wkładce intencje.
Zawarta na "Conference Of The Birds" muzyka jest niejednorodna, niepoddająca się jednoznacznej opinii, jak i duchowi czasu. Stanowi coś w rodzaju konglomeratu, powstałego z elementów niby to do siebie nie pasujących. W rzeczywistości zaś ten kwartet jest samowystarczalny: muzycy pokrywają swe partie (czasem dublują - tylko w obrębie sekcji dętej) i zachodzą sobie nawzajem nimi w drogę do tego stopnia, że można podejrzewać, czy tu przypadkiem nie wykorzystano telepatii. Są pojedynki - długie i burzliwe rozmowy saksofonów ("Q & A"), jest klamrowy układ: mainstream-free-mainstream przypominający niedawny Vandermarkowy Resonance ("Interception"). Znaleziono również miejsce dla zawsze przeze mnie pożądanego, eterycznego przeciągania dźwięków aż do wywołania tańca świętego Wita ciarek na plecach, słuchacza sfrustrowanego niesłychanym poziomem muzyki ("Now Here (Nowhere)"). Mimo wszystko, Holland wydaje się raczej uciekać od fusion granego przezeń na przełomowych Davisowskich "In A Silent Way" i "Bitches Brew" na rzecz akustycznego wysłowienia własnych odczuć płynących z obserwacji naszych skrzydlatych przyjaciół. A przynajmniej - stara się uciekać.
Miałem nie rzucać na lewo i prawo tytułami, ale jeden utwór absolutnie zasługuje na wyróżnienie. Tytułowy, bo jakże inaczej: pełen kwiecistych dialogów rozbitych na flety (później flet z saksofonem) Riversa i Braxtona, ale - co najbardziej zaskakuje, pieczołowicie opatulony w prowadzącą linię basu rodem z... muzyki rockowej: graną równo na cztery czwarte, upstrzoną "przeszkadzajkami", która dopiero z czasem odrzuca schemat na rzecz śmielszego włączenia się w kompozycję i przyjemnego okraszenia wibrującym w uszach ni to dźwiękiem, ni to rytmem. Stanowi tu również ten bas jedyny element sekcji rytmicznej. Zrezygnowano niemal zupełnie z bębnów, co nadało całości wrażenie obcowania z naturą (i trochę przypomniało mi Garbarka). Nawiązaniem do lżejszej muzyki może być również nieomal radiowa długość utworu, nie przekraczająca pięciu minut.
Szafowałem w przeszłości pojęciem "bardzo dobry album" (cofnąłbym je na ten przykład w przypadku "In Praise Of Dreams" wspomnianego Garbarka), ale tym razem bez oporów przyznaję najwyższą ocenę. Z każdym przesłuchaniem coraz to ciekawsza, zawsze pozostawiająca Słuchacza na wdechu perfekcyjnym epilogiem w "See-Saw" - nie da się tej muzyki nie polubić...
autor: Cezary Mażarski
Editor's Info:
It had been preceded by ECM duo albums with Barre Phillips and with Derek Bailey as well as the cooperative band Circle’s great Paris Concert, but Conference of the Birds, recorded in 1972, was Dave Holland’s first album as a full-fledged leader. An album of driving, progressive jazz it is also of historical significance as the only occasion when Sam Rivers and Anthony Braxton, two of the music’s most strikingly original saxophonists, recorded together. Inside Dave’s compositions they could meet – if briefly - and share ideas. This summit meeting received raves from the press. “If you’ve found the new music lacking in swing, cohesion and variety, get to this album,” insisted Down Beat in a five star review. “It’s Holland’s date but each man contributes equally. The six Holland tunes offer great improvisational frameworks, and his bass playing, both arco and pizzicato, couldn’t be better… Don’t miss this one.”
muzycy:
Dave Holland: Bass
Sam Rivers: Reeds, Flute
Anthony Braxton: Reeds, Flute
Barry Altschul: Percussion, Marimba
utwory:
1. FOUR WINDS (David Holland) 06:32
2. Q & A (David Holland) 08:34
3. CONFERENCE OF THE BIRDS (David Holland) 04:34
4. INTERCEPTION (David Holland) 08:20
5. NOW HERE (NOWHERE) (David Holland) 04:34
6. SEE-SAW (David Holland) 06:40
wydano: 2022-07-01 (1973)
nagrano: Allegro Studio, New York, NY 30.11.1972
more info: www.ecmrecords.com
more info2: www.daveholland.com
Opis
- Wydawca
- ECM (DE)
- Artysta
- Dave Holland Quartet
- Nazwa
- Conference Of The Birds
- Instrument
- Double Bass
- Zawiera
- 1CD
- Data premiery
- 2022-07-01