search

Barre Phillips, John Butcher, Stale Liavik Solberg: We met - and then

66,99 zł
Brutto

freejazzblog.org * * * * *

spontaneousmusictribune.blogspot.com
… fantastyczny album nagrany w trio, nad którym dziś głęboko się pochylamy i przy okazji, bez zbędnej zwłoki zgłaszamy do listy best of roku bieżącego!...

Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji

Avant Jazz / Free Improvisation / Avant-Garde
premiera polska:
2021-11-02
kontynent: Ameryka Północna
kraj: USA
opakowanie: digipackowe etui
opis:

spontaneousmusictribune.blogspot.com
Jedna z pomnikowych postaci muzyki improwizowanej, amerykański kontrabasista Barre Phillips, w roku 2018 opublikował solowe nagranie End To End, czym de facto ogłosił przejście na emeryturę. Muzyk urodzony w roku 1934 (!), jak wielu znakomitych muzyków zza Wielkiej Wody, silnie związany ze sceną europejską i tutejszymi wydawcami, zdawał się zatem delikatnie sugerować, iż to koniec jego artystycznych aktywności.
Ale, co oczywiste, ciągnie wilka do lasu! Z radością zatem zapowiadamy, iż do zaplanowanej emerytury muzyk dociera bardzo okrężną drogą! Na dowód w sprawie, fantastyczny album nagrany w trio, nad którym dziś głęboko się pochylamy i przy okazji, bez zbędnej zwłoki zgłaszamy do listy best of roku bieżącego!
Barre Phillips na ogół kojarzony jest z muzyką improwizowaną, która lubi zahaczać o współczesną kameralistykę, graną bystrze brzmiącym smyczkiem na jakże post-jazzowym kontrabasie. Nowa płyta świetnie się w ów główny nurt zainteresowań kontrabasisty wpisuje, ale fundamentalną jakość dają jej także partnerzy sędziwego muzyka, którzy dołączyli do niego na scenach Monachium (Offene Ohren) i Oslo (Blow Out Festival) w latach 2018 i 2019: the one and only John Butcher na saksofonie tenorowym i sopranowym oraz – zapewne inicjator przedsięwzięcia – ultra aktywny improwizator i perkusista norweski, Ståle Liavik Solberg. Na krążku zatytułowanym metaforycznie We met - and then, najpierw dostajemy soczysty koncert z Oslo (trzy odcinki), potem zaś fragmenty koncertu z Monachium, na które składa się incydent solowy Barre’ego, duet Johna i Ståle’ego, wreszcie finałowy utwór improwizowany w trio. To świetne nagranie dostarcza nowojorski label Relative Pitch Records (w tym roku same petardy w katalogu!), w formacie CD, a całość trwa łącznie około 54 minuty. Zapraszamy z silnym mrowieniem w kręgosłupie!
Koncert norweski otwiera ponad 18-minutowa improwizacja, z pewnością kluczowa dla odbioru całej płyty. Inicjuje ją smyczek, który niemal rytmicznie uderza po strunach, nie unikając pierwszych dźwięków granych arco. Saksofon produkuje garść suchych dronów rozpoznawczych, a talerze i płaski werbel pięknie dopełniają obrazu introdukcji. Kameralna improwizacja budowana na fundamentach post-barokowego kontrabasu, stylowa, wyczulona na niuanse, niemal sensoryczna, łapiąca źdźbła dźwięków z samego dna tuby, z dużą porcją kreacji i dbałości o dramaturgię ze stronu perkusji. Gra na szczegóły, akustyczne drobiazgi, kreowana na małym suspensie, generująca zaskakujące koincydencje dźwiękowe. W trakcie rozbudowanej ekspozycji muzycy bez trudu sięgają po dźwięki preparowane (zwłaszcza Butcher), czupurne zwroty akcji i perkusyjne stemple, zawsze trafiające w punkt. W dziesiątej minucie schodzą w obszar bezdźwięku, po czym metodą call & responce budują ekspozycję duetową basu i perkusji, po niedługim czasie fantastycznie skomentowaną podmuchami gęstego powietrza wprost z tuby saksofonu. Piękne, jakże kolektywne free impro, które raz za razem zjeżdża w otchłań post-baroku. Oczywiście inicjatorem wydarzenia jest każdorazowo kontrabasista, ale sposób, w jaki saksofonista i perkusista także przechodzą na tryb meta barokowy jest doprawdy imponujący.
Dwie kolejne improwizacje z Oslo są nieco krótsze, kilkuminutowe. Drugą zaczyna kolejna zabawa w pytania i odpowiedzi – saksofonista płynie szerokim korytem, efektownie wgryza się w smyczkowe drony i zdaje się być głównym kreatorem dramaturgii. Kontrabasista koncentruje się w tej sytuacji na uwypukleniu jakości swojej ekspozycji – gra pizzicato, które oddycha jak arco, gra arco, które lepi się z dźwiękami perkusji, miesza wszystkie style, techniki i wątki z entuzjazmem młodzieniaszka. Drummer dba o background, ale to on nadaje improwizacji odpowiednią (choć leniwą!) dynamikę. Znów narracja tria przekształca się w duet bez saksofonu, który na koniec powraca, by świętować kolejny tryumf estetyki barokowej. Trzecia improwizacja schodzi nisko na kolanach i wącha piwniczną stęchliznę. Smyczek żłobi bruzdę w ziemi, talerze rezonują, cisza oddycha głęboko. Saksofon snuje długie frazy, w które ponownie wślizgują się pomiędzy struny kontrabasu, niczym jadowite węże. Meta drumming ciągnie zaś całą opowieść w nieznane. Smyczek trzyma jednak dystans i oddycha barokiem. Przez moment można odnieść wrażenie, iż wszystkie instrumenty na scenie szumią – preparowane dźwięki saksofonu, trzeszczące struny i skrzypiące akcesoria perkusjonalne. Wewnętrzny nerw ekspresji wiedzie jednak muzyków na prawdziwie efektowny szczyt, który kończy norweski wątek płyty.
Cofamy się w czasie i lądujemy w Monachium, by najpierw posłuchać kilkuminutowej ekspozycji solowej kontrabasisty. Muzyk tym razem stosuje wyłącznie technikę pizzicato, ale jest delikatny niczym niedoświadczona baletnica, produkuje drobne dźwięki i nasłuchuje efektów ich wybrzmiewania. Opowieść lekka, ale bynajmniej nie minimalistyczna, pełna metodycznej wręcz zadumy. Po chwili dostajemy się w objęcia duetu sax & drums. Szumiące frazy, półdźwięczne drony, przedechy i szczoteczki – improwizacja lepiona z drobiazgów, pełna niuansów, wystawionych na spojrzenia milczącego kontrabasisty. Zwarta, koherentna, niemal koścista opowieść budowana wedle zasady wet za wet. W połowie improwizacji muzycy zanurzają się w ciszy – suchy, martwy saksofon, matowe tomy i talerze milkną w poświacie preparowanych fraz.
Na zakończenie krążka dostajemy ponownie trio. Tym razem jednak zaczynamy w klimatach całkiem jazzowych – szarpane struny kontrabasu z pewną dozą melodyki, zaczepny saksofon i perkusyjne szczoteczki. Wszystko świetnie tu ze sobą trybi, ale sama narracja pełna jest dramaturgicznego spokoju. Nerw kreacji jednak działa, szczególnie w obszarze jurysdykcji dużo młodszego od reszty perkusisty. Starsi Panowie dla odmiany zdają się być w tej fazie nagrania odrobinę przewidywalni. W połowie nagrania szczęśliwie powraca smyczek! Nastrój robi się oniryczny, brzmienia matowieją, a muzycy stawiają znaki zapytania – innym słowy, jakość eksploduje! Zmysłowe imitacje saksofonu i kontrabasowego smyczka w pięknym duecie, potem komentarz drummera, który brzmi całkiem syntetycznie. Ostatnia prosta, tkana jest z samych drobnych fraz, ale nerwowych i bardzo czupurnych. Brawo!
autor: Andrzej Nowak

freejazzblog.org * * * * *
The wonderful thing about free improvisation is that musicians might assemble in a traditional format and then proceed to do something that seems unlike the tradition. Consider the tenor saxophone/ bass/ drums trio, a format employed by Sonny Rollins (Live at the Village Vanguard and Freedom Suite), John Coltrane (the quartet when McCoy Tyner dropped out ‒ “Chasin’ the Trane” or “Impressions”) and Albert Ayler ( Spiritual Unity and Prophecy) on some of the most memorable recordings of improvised music from 1958 to 1964, enough to make the tenor trio a classic format, extending to different sides of the tradition embodied in Joe Henderson’s Art of the Tenor or anything you might care to cite by the Parker ‒ Guy ‒ Lytton trio.
We Met – and Then might seem to break with the few commonalities of those recordings. While Phillips and Solberg play “time,” it might seem far from the metrics (swinging, polyrhythmic, implied) heard above. It’s time as grain, time as suspension, time as interruption or corroboration of an infinite movement, but then, time in any of those significant precedents is always complex, multiple, not something to be checked for consistency but rather its own plurality as well. The distinction may be the extent to which this music reflects the slowness of the passage of time, the gradually emergent equivalence of voices, the tone as drone, the harmonic as window, the deconstructed and disintegrated line. Heard here consistently is an expanding sense of the possibilities of individual voice and timbre, including closeness, something continued here in that sense of harmonics as transparencies. The line is a collective invention, individual sonic events that are also, somehow, a conversation, a soundscape.
The first 34 minutes come from a 2019 Oslo performance. It’s the more intense of the two contributing performances, especially in the long opening title track, the three achieving mystery as well as confluence. There’s a mimetic possibility here, a welcoming of birds, voles, other creatures. In the sightless world of the CD, we’re returned (repeatedly) to the art of the cave, the flickering of sound and the immediate call for attention, whether identification or curiosity, caution or reward. Solberg’s role is central here, often as the measure of space, but also continuously turning his drum strokes into the narrowest of melodies, insisting on the significance of inflected pitch shifts.
But then (that word itself the anticipation of the future in the past), Phillips is that rare musician who spans creative generations (it’s a gift to, of, from bassists, apparently, consider Reggie Workman as well, and the special durability of Henry Grimes, Richard Davis and Cecil McBee) Phillips a messenger from that past previously alluded to, sign of the persistence of creativity (consider the recent solo recordings End to End and Thirty Years in Between, the latter taped at Victoriaville, between the two sets represented here) from recordings with Jimmy Giuffre and Archie Shepp to now.
The final 20 minutes come from a 2018 Munich concert with more emphasis on the group’s components than the totality. The initial “Travelling” is a Phillips’ solo, the same kind of graceful, melodic resonant reflection apparent on his solo discs, sounds sometimes swelling in volume as well as meaning after they’re plucked. The duo of Butcher and Slavik is more insistently ancient, ceremonial. The final piece, “We Met”, is, then, both the conclusion of the CD program and the earliest trio piece heard here, already meaningful, the three playing micro phrases, a pedal tone, a glissando, a wisp of melody, finding their way into one another’s sounds, processes and vocabularies, establishing identities and presences, all with the sense of sacrifice and growth within the possibilities of the encounter.
By Stuart Broomer

Editor's info:
This is the first recording by pedal steel prodigy Susan Alcorn, saxophonist Ingrid Laubrock, and noise cellist Leila Bordreuil. The result is an unexpected mix of freely improvised Americana.

muzycy:
Barre Phillips: double bass
John Butcher: saxophones
Stale Liavik Solberg: drums

utwory:
1. - and then 18:19
2. Zero Tolerance 08:39
3. Chaudron Profond 06:49
4. Traveling 06:18
5. Vivid Inkling 05:01
6. We met - 09:16

wydano: June 11, 2021
more info: www.relativepitchrecords.com

RPR1122

Opis

Wydawca
Relative Pitch (USA)
Artysta
Barre Phillips, John Butcher, Stale Liavik Solberg
Nazwa
We met - and then
Zawiera
1CD
Data premiery
2021-11-02
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.