search

Liberty Ellman: Last Desert

66,99 zł
Brutto

JazzTimes "Last Desert" to efekt zamówienia ChamberMusicAmerica'sNewJazzWorks, ma w sobie coś z nowej muzyki... jeśli niektóre fragmenty są skomponowane, inne zacierają granicę między partyturą a improwizowaną pracą zespołową, sprawiając, że muzyka wydaje się wiecznie przepływać między intencjami Ellmana a inwencją członków zespołu…
Jazzarium "Kiedy Ellman staje już na czele własnych zespołów proponuje muzykę bardzo własną i w ogromnej mierze odrębną. Jest w niej też liderem bezwzględnie, choć zdecydowanie nie ostentacyjnie panującym nad całością ... pewnie właśnie dlatego, że w cały proces twórczy wprzęgnięta jest jego erudycja oraz niepośledni intelekt, ma do zaoferowania muzykę bogatą, wyrafinowaną, nieoczywistą a jednocześnie pozbawioną zarówno bufonady, jak i fałszywej skromności

Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji

Avant Jazz / Free Improvisation / Avant-Garde
premiera polska:
25.10.2021
kontynent: Ameryka Północna
kraj: USA
opakowanie: digipackowe etui
opis:

JazzTimes:
"Last Desert" wywodzi się z zamówienia programu Chamber Music America's New Jazz Works i jako taki ma w sobie coś z nowej muzyki... jeśli niektóre fragmenty są wyraźnie skomponowane, inne zacierają granicę między partyturą a improwizowaną pracą zespołową, sprawiając, że muzyka wydaje się wiecznie przepływać między intencjami Ellmana a inwencją członków zespołu…

Jazzarium:
... Kiedy Ellman staje już na czele własnych zespołów proponuje muzykę bardzo własną i w ogromnej mierze odrębną. Jest w niej też liderem bezwzględnie, choć zdecydowanie nie ostentacyjnie panującym nad całością. Jest solistą, ale nie efekciarzem uciekającym się do tanich gitarowych sztuczek. Erudytą, a nie cyrkowym sklejaczem patentów popisującym przed słuchaczem cepeliowatm retrofusion. I pewnie właśnie dlatego, że w cały proces twórczy naturalnie wprzęgnięta jest jego ogromna erudycja oraz niepośledni intelekt, ma do zaoferowania muzykę bogatą, wyrafinowaną, nieoczywistą a jednocześnie pozbawioną zarówno bufonady, jak i fałszywej skromności. Niewielu gitarzystów potrafi się na to zdobyć. Niewielu też chce to zrobić...

Jazzarium:
Liberty Ellman – gitarzysta, którego kompetencje, wiedza i muzyczna uważność jawi się jako unikalna w skali światowej. To znaczy świat tak nich myśli i od ponad ćwierci wieku nie tylko uważnie przygląda się Ellmanowskich działaniom artystycznym, ale także chętnie je podziwia i docenia. U nas Liberty to praktycznie no name man, któremu łacnie przypiąć łatkę jazzowego dziwadełka.

Nie zmienia tego ani jego wieloletni akces do zespołu ZOOID wielkiego Henry’ego Threadgilla, ani kolaboracje z Nicole Mitchell, Snowy Egret wspaniałej pianistki i kompozytorki Myry Melford czy działania z popularnym u nas Vijayem Iyerem ani nawet udział w pracach zespołu Village Rhythms Band Joe Lovano. Toteż, kiedy Marcin Olak zapraszał Liberty’ego Ellmana do wspólnego projektu pokazanego na jednym z ostatnich Jazz Jamboree, zainteresowanie publiczności było dość umiarkowane, a dziennikarskiej braci jakoś specjalnie nie poruszyło, że tak naprawdę to właśnie ten projekt był jednym z najciekawszych przedsięwzięć podjętych przez organizatorów imprezy.

Nie pomaga popularności nowojorskiego gitarzysty także jego nienachlane uczestnictwo w rynku fonograficznym. Ellman wydaje rzadko, a Last Desert jest jego piątym w karierze, a czwartym w katalogu Pi Recordings albumem. Jak na niemal ćwierć wieku to częstotliwość nie jest przesadnie imponująca. A gdy dołożyć to tego fakt, że oficyna Setha Rosnera od dawna w ogóle nie jest reprezentowana na naszym ryneczku to raczej między bajki można włożyć myśl, że kiedyś status gitarzysty Ellmana choć na milimetr zbliży się do statusu, jakim cieszy miedzy Bugiem a Odrą ot choćby Marek Napiórkowski.

I może to wcale nie tak źle. Od dawna wiadomo, że puls ciekawej i pobudzającej wyobraźnię muzyki z jazzowym rodowodem bije gdzie indziej niż diagnozy większości krajowych opowiadaczy. I gdy ktoś chce wiedzieć co się dzieje to z naszych papierowych źródeł się tego raczej nie dowie. W zespole Elmana mamy jednak kilka postaci, które mogły obić się o uszy: Steve Lehman na saksofonie altowym, Jonathan Finlayson na trąbce, Stephan Crump na kontrabasie, Damion Reid za zestawem perkusyjnym. Jest także w moim odczuciu kluczowy w tej konfiguracji członek zespołu, ale niestety podzielający u nas los tzw. No name mana, tubista Jose Davila. Taaak, Davila, uznany sideman mający na koncie pracę z Rayem Charlesem z jednej strony z Lawrencem Butchem Morrisem i Andrew Hillem z drugiej, a także działalność w szeregach takich orkiestr jak American Symphony i New York City Opera wydaje się zarówno rytmicznym, jak i brzmieniowym rdzeniem Ellmanowskiego bandu, choć w istocie, w sprawach rytmu dzieli obowiązki zarówno z Crumpem jak i Reidem. A jednak osobność brzmienia cała formacja sądzę zawdzięcza w szczególności pochodzącemu z Peurto Rico wirtuozowi. W jakiś magiczny sposób rozbija on dosadność dość typowej w sumie pracy sekcji rytmicznej, a jego gra stanowi pomost pomiędzy nią a rozimprowizowaną pierwszą linią solistów (Ellman, Lehman, Finlayson). W efekcie muzyka Ellmana nabiera tego rodzaju odrębności, jaką w formie pełnego rozkwitu możemy doświadczać w Threadgilowskim ZOOID. Rzecz jasna porównywanie obydwu formacji tak po prostu jeden do jednego byłoby sporym nadużyciem i fakt, że zarówno Ellman jak i Davila to stali współpracownicy Threadgilla nie jest dostatecznym usprawiedliwieniem. Nie mniej ten Threadgillowski stempel wydaje mi się intuicyjnie obecny i wyraźnie wyczuwalny.

Prawdą sądzę jest jednak także, że kiedy Ellman staje już na czele własnych zespołów proponuje muzykę bardzo własną i w ogromnej mierze odrębną. Jest w niej też liderem bezwzględnie, choć zdecydowanie nie ostentacyjnie panującym nad całością. Jest solistą, ale nie efekciarzem uciekającym się do tanich gitarowych sztuczek. Erudytą, a nie cyrkowym sklejaczem patentów popisującym przed słuchaczem cepeliowatm retrofusion. I pewnie właśnie dlatego, że w cały proces twórczy naturalnie wprzęgnięta jest jego ogromna erudycja oraz niepośledni intelekt, ma do zaoferowania muzykę bogatą, wyrafinowaną, nieoczywistą a jednocześnie pozbawioną zarówno bufonady, jak i fałszywej skromności. Niewielu gitarzystów potrafi się na to zdobyć. Niewielu też chce to zrobić. Za rogiem bowiem czai się gig, oczekiwanie fame’u i obietnica hajsu, a to pokusy silne jak mało co.
autor: Maciej Karłowski

Editor's info:
Last Desert is guitarist-composer Liberty Ellman‘s follow up to his critically-acclaimed Radiate (Pi 2015), which the Wall Street Journal praised as “bristling with energy and innovation” and Downbeat called “unique, indelible and fully human.” Ellman was named the #1 Rising Star Guitarist in the 2016 Downbeat Critics Poll and one of four guitarists of the year in the expanded Jazz Times Critics Poll, alongside Bill Frisell, John Scofield, and Julian Lage. He is widely lauded for his signature role in Henry Threadgill’s Zooid, including on the Pulitzer Prize-winning In for a Penny, In for a Pound (Pi 2015). His unorthodox style enlivens groups as varied as Myra Melford’s Snowy Egret, Joe Lovano’s Village Rhythms Band and Universal Ensemble, the JD Allen Quartet, Adam Rudolph’s Go Organic Guitar Orchestra, and also with artists such as Nicole Mitchell, Ches Smith, and Rwandan-Ugandan singer, Somi. He is also featured in Luanda-Kinshasa, the film collaboration between Stan Douglas and Jason Moran that exhibited originally at David Zwirner Gallery in New York and was recently part of Moran’s large-scale exhibition at the Whitney Museum of American Art… Pianist and MacArthur Fellow Vijay Iyer said of Ellman: “When I first heard Liberty over twenty-five years ago, he quickly became my number one favorite living guitarist/composer, and he has held that position ever since. He is a musician’s musician, bursting with creativity and keen intuition, with a knack for haunting melodies, rich textures, deep grooves, and hard edges, all deployed with consummate taste.”

Last Desert, Ellman’s fourth release on Pi Recordings, takes its name from 4 Deserts, an annual ultramarathon through some of the harshest environments on Earth: from the Atacama in South America to the Gobi in China, the Sahara in Egypt, and the “White Desert” of Antarctica. Like the stark contrast between the beauty of these landscapes and the grueling nature of the races, Ellman’s compositions strike a charged balance between unfiltered emotion, a painterly lyricism, and pure intellectual depth. As Ellman explains: “There is something profound about the idea that these athletes have the will to compete in the most severe environments on earth. In a way this whole event gives me hope. Our species needs people with that level of tenacity to lead the way toward the future.”

Going deep from the first note, Ellman begins Last Desert with the reflective, intimate track “The Sip.” Built around an elegantly-structured melody that puts all of Ellman’s gifts as a master of his instrument on display, the song emanates resolve and vulnerability in equal measure. Around the guitarist’s searching lines, the saxophone,

trumpet and tuba move like constellations over a desert horizon. On the album’s eponymous centerpiece, the music moves with an episodic, narrative flow that transforms over an unfolding landscape. Ellman’s incisive soloing and trumpeter Jonathan Finlayson’s ultra-cool rejoinders cut diagonally across tight chronometric work from drummer Damion Reid and bassist Stephan Crump. The second part of the composition opens atmospherically: The musicians seem to struggle for oxygen at first, which makes alto saxophonist Steve Lehman’s full-throated playing all the more thrilling, and tuba virtuoso Jose Davila’s humanism all the more poignant. The “B side” of Last Desert, which includes the colorful, ballad intro to “Portals” and the mechanically precise use of hockets on “Doppler” shows off Ellman at his most kaleidoscopic.

All of the musicians from Radiate reunite for Last Desert. Together, they evidence the community aspect of this music: Davila has played with Ellman in Henry Threadgill’s Zooid since that bands inception almost 20 years ago and is a member of Lehman’s Octet. In addition to being a long-standing member of Steve Coleman’s Five Elements, Finlayson also plays regularly in many of Lehman’s aggregations, as well as with Threadgill. Reid is a member of Lehman’s trio and was in Finlayson’s Sicilian Defense. Crump, who is perhaps best known for playing with Vijay Iyer, works with Ellman in his own Rosetta Trio. This shared musical history and familiarity enables Ellman to compose with these musician specifically in-mind. Ellman’s warm, clear lines, Finlayson’s clean lyricism and Lehman’s acerbic tone — blend together beautifully. The doubling of Davila and Crump add a distinct, syncopated pulse while Reid bring his usual dynamic panache. According to Davila, “Liberty wrapped his compositional hand around us so that we can bring life to his gestures and designs.” This is something you experience with Last Desert: There is a unity in the way this band plays, as if the air between them had been scrubbed clean. Together they conjure Ellman’s panoramic musical vista with brilliant clarity.

muzycy:
Liberty Ellman - guitar
Steve Lehman - alto saxophone
Jonathan Finlayson - trumpet
Jose Davila - tuba
Stephan Crump - bass
Damion Reid - drums

utwory:
1. The Sip 05:16
2. Last Desert I 07:30
3. Last Desert II 07:39
4. Rubber Flowers 05:56
5. Portals 08:34
6. Doppler 04:50
7. Liquid 05:17

wydano: 2020-03-27
more info: www.pirecordings.com

PI85

Opis

Wydawca
Pi Recordings (USA)
Artysta
Liberty Ellman
Nazwa
Last Desert
Instrument
guitar
Zawiera
1CD
Data premiery
2021-10-25
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.