search

Oddfellows

69,99 zł
Brutto
Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji


opis:

www.rockmagazyn.pl - 30 Marca 2013
(. . .) Tomahawk dwiema pierwszymi płytami pokazał, iż nieco bliżej mu do Faith No More niźli do wariackiego Mr. Bungle czy Fantomasa, natomiast trzeci album "Anonymous" zawiera materiał mocno awangardowy, w dużym stopniu zainspirowany kulturą indiańską, do której wszakże zespół poprzez swoją nazwę nawiązuje. Do składu dokoptowany został basista Trevor Dunn, współpracujący ongiś z Pattonem w Mr. Bungle oraz w Fantomasie. Dunn zastąpił współzałożyciela Tomahawk - Kevina Rutmanisa, który odszedł jeszcze przed ukazaniem się "Anonymous". Poza tą jedną zmianą skład Tomahawk pozostaje bez zmian. Za partie gitar odpowiada znany z The Jesus Lizard Duane Denison, natomiast za partie perkusji znany z występów w Helmet - John Starnier.

Najnowszy album pod tytułem "Oddfellows" powraca do formuły pierwszych dwóch płyt, a nawet idzie krok dalej w stronę jeszcze większej przebojowości i prostoty. Zaskakuje również okładką utrzymaną w kreskówkowej konwencji, bliższą ostatniemu "cartoonowemu" albumowi Fantomas niźli poprzednim wydawnictwom indiańskiego toporka. Na albumie znalazło się dwanaście niedługich piosenek trwających razem około czterdzieści minut, które swoją chwytliwością budzą skojarzenia z najbardziej dochodowym i przebojowym zespołem, w jakim Pattonowi przyszło brać udział, czyli Faith No More, a także, rzecz naturalna - nie wyłamują się z wypracowanego na trzech albumach stylu Tomahawk. Mimo że piosenki są dość luźne, z pewnością album nie jest jednorodny. Muzycy eksperymentują z różnymi patentami, motywami, stylami, i nie ulega wątpliwości, że sprawia im to przyjemność. Zwiastujący "Oddfellows" singiel "Stone Letter" to niezbyt skomplikowana, aczkolwiek diabelnie przebojowa piosenka rockowa z iście wyrazistym refrenem. Odważę się stwierdzić, mocno przy tym bujając w obłokach, iż spokojnie mogłaby stanowić atrakcję nowego albumu autorów "Angel Dust", którego najprawdopodobniej nieprędko się doczekamy. O ile się doczekamy (. . .)
autor: Kamil Pietrzyk

artrock.pl
(. . .) Tytułowy, otwierający album „Oddfellows” to oparta na motorycznym, transowym riffie, bardzo ciężka rzecz. Podobnie wciąga „A Thousand Eyes”, z tym, że to już spokojniejszy numer. Wspomniany już, singlowy „Stone Letter” ze swoim stadionowym refrenem, mógłby spokojnie znaleźć się na albumie Faith No More, tak samo zresztą jak rewelacyjny „South Paw”, który porwie was już od pierwszej chwili. Szalone wejście, spokojniejsze zwrotki i mocarne refreny – oto przepis na sukces. W „Baby Let's Play ____” Mike wokalem zdobywa serca Pań, brzmiąc lepiej niż niejeden amant. Ale nie raz już kokietował swoje słuchaczki i na koncertach widać, że ten chwyt działa tak jak trzeba. Swingujące „Rise Up Dirty Waters” powita nas spokojnym, psychodelicznym obliczem, by niczym Dr. Jekyll przemienić się w szalone alter ego Mr. Hyde'a. Aż ciarki przechodzą. „I Can Almost See Them” to tajemniczy i pełen dramatyzmu kawałek, opierający się na świetnym motywie basowym Trevora. Gdy usłyszałem pierwszą wokalizę Pattona, wydawało mi się, że to jakaś alternatywna przeróbka „Immigrant Song” Zeppelinów. Bardzo udany, trzymający w napięciu track. „I.O.U.” to chyba najbardziej radiowy utwór. Z początku słychać automat perkusyjny, jakiś klawisz, a zwieńczeniem wszystkiego jest epicki refren z chórkami i natchnionymi wokalizami. „W Quiet Few” słychać echa Mr. Bungle, w „Choke Neck” coś z bluesa, a rytmiczne, fajnie osadzone „Waratorium” sprawi, że zaczniecie się bujać na wszystkie strony. Jak pewnie już zauważyliście, jest to album bardzo zróżnicowany, a jednak muzykom udało się poskładać zawartość tak, by to nie przeszkadzało, a wręcz stało się największą zaletą swojego nowego wcielenia (. . .)
autor: Ignacy „Iggy” Puśledzki


pitchfork.com - 6/8
Still, being as preternaturally disposed to weirdness as these guys are, Oddfellows all but refuses to take the path of least resistance. For every forward-marching "Oddfellows", there's an unholy jazz-grunge-"Cop Killer" mutant like "Rise Up Dirty Waters", or an open-ended creeper like "Baby Let's Play", swelling like the score to a dusty horror flick. By and large, these songs rarely end up anywhere near where they started, or where you'd expect them to. For a listener, this has kind of a decentering effect, with all the moving parts-- and especially with Patton slinking around in the corners, looking for a good place to scream-- you could play Oddfellows a couple dozen times and still not feel like you'd caught everything it throws at you. But keeping things a little uncomfortable is certainly the goal here, these songs have this kind of festering, acid-stomach chemistry to them, weird and unsettling even when they're not particularly trying to be. And even the more straightforward stuff here get a little grislier once Patton comes along: he speaks of faces in pillows, makes a request for rope. Oddfellows leaves you constantly on edge, bludgeoned with riffs, gleefully dreading another of Patton's not-so-sweet-nothings, waiting for these songs to jerk you into another time signature or maybe another genre altogether.
Oddfellows occasionally falters at the extremes, dragginess sets in whenever tempos sink too low for too long, and without the occasional break, the spasticity of some of their sharper turns can be a little crazy-making. Good as these guys are at mashing up genres on the fly, there's no denying the straighter, fist-pumpier stuff here works best, too many more like "Oddfellows" might throw the record's dark-to-somewhat-less-dark ratio off, but a couple more in that vein couldn't have hurt cohesion any. And, as with any project that comes together this quickly, you're left to wonder how much different (and, quite possibly, better) things could've been had these guys had a little more time to kick around Nashville and get reacquainted. Still, working at this clip gives just about everything on Oddfellows a kind of first-take urgency, a feeling that, whenever you get these guys in the same room, this music-- this lurid, thorny, profoundly weird music - just comes tearing out.
By Paul Thompson, February 4, 2013
IPC142

Opis

Wydawca
Ipecac (J)
Artysta
Tomahawk
Nazwa
Oddfellows
Zawiera
CD
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.