search

Donald Fagen: Sunken Condons

79,99 zł
Brutto
Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji

Indie Pop / Smooth jazz
premiera polska:
2012-10-16
kontynent: Ameryka Północna
kraj: USA
opakowanie: Gatefoldowe etui
opis:

Opis wydawcy:
Czwarty autorski materiał połowy legendarnego duetu Steely Dan! Jest to jednocześnie, jak zapowiada sam Donald, otwarcie nowego rozdziału twórczości po tak zwanej "Nightfly Trilogy", na którą złożyły się pierwsze trzy krążki - "The Nightfly", "Kamakiriad" oraz "Morph The Cat". Brzmienie płycie nadał Donald do spółki z Michaelem Leonhartem. Na płycie artysta zamieścił w sumie dziewięć kompozycji, w tym jeden cover - "Out Of The Ghetto" Isaaca Hayesa.

AUDIO - Wykonanie * * * * */ Nagranie * * * *
Zapowiedziana na jesień premiera nowej płyty Donalda Fagena zelektryzowała fanów jego twórczości solowej jak i tej firmowanej szyldem zespołu Steely Dan. I z pewnością nikt się nie zawiódł, bo Donald Fagen niezawodnie dostarczył przyjemności, wlał miód w uszy słuchaczy w postaci dziewięciu nowych piosenek.
Co godne podkreślenia, każda mogłaby stać się przebojem, gdyby tylko jakaś popularna stacja umieściła ją na swojej komputerowej playliście. A może się mylę? Może tylko uszy wyrafinowanych słuchaczy, przyzwyczajonych do jazzowych harmonii, zdolnych wychwycić brzmieniowe niuanse, aranżacyjne smaczki, wielowarstwową teksturę dźwięków z instrumentów akustycznych i elektrycznych potrafią docenić to, co w ciągu dwóch lat stworzył w studiu Donald Fagen i jego kompani.
Sześć lat temu pianista, wokalista, kompozytor, autor tekstów i producent w jednej osobie zakończył "Nightfly Trilogy". Zajęło mu to niemal ćwierć wieku, ale po co nagrywać płyty miałkie, bez znaczenia, ze słabymi utworami? Fagen wydał trzy albumy, z których może być dumny. Płyty, po które sięgam najczęściej, a zapewne nie jestem ich jedynym na Ziemi admiratorem.
Nowy etap twórczości artysty zaczął się trzydzieści lat temu w 1982 r. od albumu "The Nightfly", popowo- jazzowego majstersztyku wskazywanego do dziś za wzorcowy. Było to dwa lata po ukazaniu się finalnego aktu zespołu Steely Dan "Gaucho".
Donald Fagen i Walter Becker ogłosili, że kończą działalność jako spółka. Faktycznie, to we dwóch stanowili zespół, a pozostali muzycy występowali gościnnie. A co to byli za muzycy elita jazzu, funku i rocka. Dość powiedzieć, że stałym gościem w studio był gitarzysta Larry Carlton, a w tytułowym utworze albumu "Aja" kapitalną solówkę zagrał Wayne Shorter. Album "Nightfly" miał entuzjastyczne recenzje, maksymalną ocenę przyznał mu powściągliwy "Rolling Stone". Był nominowany do Grammy w kilku kategoriach.
Niedawno EQ Magazine umieścił go w pierwszej 10-tce najlepiej zrealizowanych płyt wszech czasów. Jeśli chodzi o popularność, to szybko sprzedał się w nakładzie miliona w USA, a w Wielkiej Brytanii osiągnął status platyny w 2004 roku. I nadal dobrze się sprzedaje.
Ciekawostką jest, że wielu znawców dobrego brzmienia odtwarza otwierające płytę nagranie "I.G.Y." na audiofilskim sprzęcie, prezentując jego możliwości. Album ten był jednym z pierwszych, popowych zrealizowanych cyfrowo z dużym wyczuciem nowej techniki przez Gary`ego Katza.
Znawcy sprzętu vintage zastanawiają się, jaki gramofon stoi przed Fagenem na okładkowym zdjęciu. Znalazłem w sieci dwie wersje: RCA lub Western Electric z ramieniem Gray Labs lub 16-calowym Para-Flux A-16. Mikrofon to bez wątpienia RCA 44DX.
Na pierwszym solowym albumie dominują autobiograficzne teksty Fagena z dzieciństwa i młodości w Kendall Park, New Jersey. Warto przypomnieć, że pierwszą płytą, jaką sobie kupił, była "Reelin` and Rockin’" Chucka Berry`ego. Ale kiedy miał 11 lat, kuzyn zabrał go na Newport Jazz Festival i od tamtego czasu stał się miłośnikiem tego stylu. Jeździł autobusem na koncerty najlepszych jazzmanów do nowojorskich klubów. Dzięki tym fascynacjom nasiąknął jazzowymi harmoniami, które słychać wyraźniej w jego twórczości.
Druga płyta tryptyku "Kamakiriad" ukazała się w 1993 r. Producentem był Walter Becker, co też zwiastowało odnowienie współpracy pod nazwą Steely Dan. Płyta otrzymała nominację do Grammy w kategorii Album Roku. Była opowieścią o świecie przyszłości, a autor przemycił w tekstach wiele prawd i doświadczeń wieku średniego. Trzeci album "Morph the Cat" z 2006 roku opowiada z kolei o starości i śmierci. Muzycznie jest kontynuacją dwóch poprzednich.
Pięć lat temu wszystkie ukazały się w boksie "The Nightfly Trilogy", zawierającym wersje CD, a także zmiksowane w systemie DTS 5.1. Trzeba przyznać, że realizatorzy wyciągnęli więcej szczegółów, niż można usłyszeć z płyt analogowych. Dla fanów artysty wyczulonych na brzmienie to pozycja obowiązkowa.
Nie inaczej będzie z nowym albumem "Sunken Condos" otwierającym nowy etap w twórczości Donalda Fagena, być może drugą trylogię. Perfekcyjna realizacja może momentami przyćmić atrakcyjność melodii. To zależy od nastawienia słuchacza. Przede wszystkim znajdziemy tu beztroskiego Fagena w pogodnym nastroju, jaki pamiętamy z płyty "Nightfly". Dziewięć piosenek mija jak chwila i od razu proponuję zaprogramować funkcję "repeat", by móc się rozsmakować w każdej piosence z osobna. Moją faworytką jest "Memorabilia", natychmiast poprawia mi nastrój.
Płyta "Sunken Condos" jest nasycona swingującym rytmem, a w coverze "Out of the Ghetto" Isaaca Heyesa onirycznym funkiem i rhythm and bluesem. Znajdziemy tu subtelną sekcję instrumentów dętych, kilka uderzeń w wibrafon czy stłumioną trąbkę multiinstrumentalisty i współproducenta Michaela Leonharta, gitarową solówkę Jona Heringtona, harmonijkę Williama Galisona, zmysłowy żeński chórek.
Mogę słuchać tej płyty kilka razy dziennie, od kiedy się ukazała, czyli od dwóch tygodni. To moja faworytka do tytułu Albumu Roku.
autor: Marek Dusza

porcys.com
Wydane bez szumnych zapowiedzi, z niemałą dozą nonszalancji, jak zresztą przystało na album sygnowany nazwiskiem jednego z największych, a zarazem najbardziej tajemniczych "antybohaterów" (cyt. za magazynem The Rolling Stone i niezwykle trafną laudacją wprowadzającą zespół do Rock'n'roll Hall Of Fame) w historii muzyki pop, Sunken Condos zrywa z pokusą dopisania niejednoznacznego epilogu do eschatologicznych ruminacji Morph The Cat, ostatniego solowego krążka Donalda Fagena z 2006 roku.
Nagranie to w jego zamyśle miało trwale wieńczyć rozpoczętą wraz z The Nightfly równo trzydzieści lat temu trylogię, w której artysta – trochę po proustowsku, ale z charakterystyczną sobie subtelną lakonicznością – zmierzył się z zagadnieniem starzenia się, przemijania, konfrontacji z tym co nowe i nieustannego powrotu do tego, co już minione. I tak The Nightfly było nagraniem pogodnym; gęstym od szczeniackiego zapału, irracjonalnych pragnień i bezwstydnych marzeń fantazmatem projektującym Fagenowi idealny model wiecznie utraconej "wymarzonej młodości", o tyle "użytecznej", o ile stale zakrzepłej w zakątkach ciągle ożywianej pamięci. Jedenaście lat później całą tę energię wygasi Fagen w życzliwie karykaturalnym interludium Kamakiriad; osadzonej w futurystycznym świecie leniwej apoteozie wieku średniego, optymistycznej w swoim stosunku do ustatkowanego, lekko nudnego życia, lekko zrezygnowanego eskapizmu i porzucenia młodzieńczych ambicji na rzecz fragmentarycznych przyjemności. Morph The Cat na nowo odgrzebie to, co wyparte w Kamakiriad, dając upust swojej gorzkiej melancholii. Sunken Condos wydaje się więc być, przez pryzmat tej prowadzonej gdzieś między wersami doskonałych albumów Steely Dan osobistej epopei Fagena, zaskakująco... nie na miejscu.
Już sama okładka wyznacza ton i temperament albumu, zdradzając w okamgnieniu intencje autora. Malownicze, rajskie dno oceanu i przebijające się przez jego powierzchnie promienie słońca mogą – przy odrobinie dobrej woli – początkowo robić nadzieję, że chodzi tutaj o duchowe powinowactwo z Pacific Ocean Blue, ale jeżeli ktoś spodziewa się, że Fagen pójdzie tutaj w tropikalne mroki i, nawiązując do arcydzieła Dennisa Wilsona, zaprezentuje jakąś silnie znaturalizowaną, ekstremalnie medytacyjną twarz swojej autorskiej wizji jazz-soft-sophisti-rocka (co byłoby zresztą fascynujące), to srogo się zawiedzie. Sunken Condos jest jeszcze bardziej dosłowne w swojej "niedzielności", niż można byłoby się tego spodziewać. To Fagen w wersji light i dla hard fanatyków twórczości Steely Dan to, że z literackiej, często niebywale sarkastycznej nieoczywistości poprzednich nagrań nie zostało niemal nic, może na początku lekko zaskoczyć. O ile "trylogię Nightfly" można by potraktować jako gęstą dramaturgicznie, intrygującą ze względu na swoje niedopowiedzenia i zaciemnienia narrację, to Sunken Condos pozostaje jedynie(?) kolekcją niepowiązanych ze sobą w żaden sposób, ładnych wakacyjnych fotografii, odchudzonych o odcienie szarości.
Zaczyna się jednak interesująco – wzorem klasycznych albumów Steely Dan opener jest najbardziej "bluesującym" akcentem płyty (tutaj "Slinky Thing"; na Countdown To Ecstasy i Katy Lied były to kolejno "Bodhisattva" i "Black Friday"). Na właściwe dla płyty tory kieruje nas dopiero "I'm Not The Same Without You" z doskonale znanym mizdrzeniem się delikatnej, funkującej gitary z wycofanym saksofonem i Gershwinowskim fortepianem. Wrażliwość Fagena, jak zawsze, wymyka się zaszufladkowaniom, a nagłe gatunkowe przesiadki – wydawałoby się: dokonywanie niemal niezauważalnymi zmianami w wykorzystaniu skromnych przecież środków wyrazu – są na porządku dziennym i do końca nie potrafimy powiedzieć, czy mamy jeszcze do czynienia z oryginalnie zaaranżowanym sophisti-popem, czy już pełnokrwistym smooth-jazzem zamkniętym w czysto piosenkowych strukturach. A może to po prostu przeładowany harmonicznie soft-rock? Dla osób nie mających dotąd styczności z twórczością duetu Fagen/Becker Sunken Condos jest znakomitym punktem startowym, bo to zdecydowanie najbardziej przystępna płyta "ze stajni" Steely Dan, daleka od chorych, aranżacyjnych eksperymentów Gaucho czy wycieńczającej barokowości Katy Lied (myśleliście, że na Secaucus jest za dużo hooków?).
Szkoda tylko, że ta przystępność osiągnięta zostaje kosztem jakości samych piosenek. Melodie na Sunken Condos (poza ewokującą dawną tajemniczość, najlepszą na krążku "Miss Marlene") są raczej cieniem wcale nie tak dawnego geniuszu Fagena (Two Against Nature = najlepszy powrót wszech czasów?), harmonie wyprane są z dawnej olśniewającej błyskotliwości, a w produkcyjne zabiegi wkrada się niepokojąca oczywistość. Trudno mi opędzić się od analogii z ostatnimi solowymi dokonaniami Briana Wilsona – niby wszystko jest na miejscu, samym utworom ciężko cokolwiek zarzucić... ale jakoś przy słuchaniu opiewanego tu kilka lat temu My Lucky Old Sun nie mogłem z siebie wykrzesać ekscytacji. Po pierwszym "zachłyśnięciu się" zaskakująco wysoką formą jednego z moich ulubieńców, szybko uświadomiłem sobie, że chyba wolałbym, żeby przeszedł na emeryturę, niż nagrywał nawet "szóstkowe" krążki. Cały (wspólny dla obu muzyków) problem w przypadku Wilsona i Fagena polega na tym, że pod względem zestawu tricków songwritingowych, wrażliwości kompozycyjnej, wyczucia brzmieniowej kolorystyki przez lata ich podejście do robienia muzyki zmieniło się niewiele – i słyszenie zabiegów stosowanych wcześniej przy produkcji tak ŚWIĘTYCH arcydzieł jak Pet Sounds czy Katy Lied w gorszym wydaniu to chyba jedno z moich bardziej niezrozumiale depresyjnych doświadczeń w świadomym słuchaniu muzyki.
A może w tym obcesowym lenistwie (widocznym na krążku w warstwie kompozycyjnej, tekstowej, koncepcyjnej) jest jakaś metoda? Może to jedyny sposób na wyjście z mroków niezaspokojonej melancholii Morph The Cat? Albo inaczej – ostentacyjnie pozbawiony doniosłości tryumf przypieczętowujący to wyjście? Derrida w swoich tekstach o żałobie pisał, że poczucie utraty powraca w postaci stawiającej zadanie wiecznego przepracowywania traumy. Może Fagen wystrychnął go właśnie na dudka? Mało wiem o jego życiu prywatnym, ale raczej wątpię, żeby spoglądając w przeszłość, czegokolwiek żałował.
autor: Jakub Wencel

Editor's info:
Donald Fagen's fourth solo album for Warner Reprise, Sunken Condos, will be released on October 16. His first three solo albums, The Nightfly, Kamakiriad and Morph the Cat comprised the project known as the Nightfly Trilogy. Sunken Condos begins a new chapter in in the creative evolution of this innovative artist, whose career is still going strong after forty years.

The nine tracks on Sunken Condos were co-produced by Michael Leonhart and Donald. All but one track, an Ashkenazi recasting of Isaac Hayes' Out of the Ghetto, are new Fagen originals. Some familiar names from the Steely Dan family of players are on hand (Jon Herington, the Steely Dan horns, Freddie Washington) plus some new faces. The word is that, from now on, everything Donald does has got to be funky.

muzycy:
Donald Fagen – lead vocals (1, 3-9), piano (1, 2, 8), Prophet 5 (1, 5, 7), Wurlitzer (4, 8, 9), B3 organ (5, 6), clavinet (4, 7, 9), Fender Rhodes (7, 8), melodica (8), background vocals (1, 2, 5-9)
Harlan Post (alias Donald Fagen)[24] – synth bass (2, 5, 7, 8)
Michael Leonhart – percussion, trumpet (1-5, 8), flugelhorn (3, 7, 8), mellophone (2), mellophonium (3, 5), Fender Rhodes (2), minimoog (2, 6, 8), clavinet (1, 6), L100 organ (3), M100 organ (7), Prophet 5 (2, 4, 5, 7-9), Wurlitzer (5, 6, 9), mellotron (5), B3 organ (5, 6), Juno 6 (8), accordion (6), vibraphone (1, 6, 8, 9), glockenspiel (1), background vocals (1-3, 5-7, 9), scream (6)
Earl Cooke Jr (alias Michael Leonhart)[25] – drums
Jon Herington – guitar (1, 2, 4-8), twelve-string guitar (2), rhythm guitar (9), solo guitar (4)
Walt Weiskopf – alto saxophone (1-5, 7), tenor saxophone (3, 5), clarinet (7)
Charlie Pillow – tenor saxophone (1, 2), clarinet (2, 6, 7), bass clarinet (6), bass flute (7)
Roger Rosenberg – baritone saxophone (1, 2, 4), bass clarinet (7)
Jim Pugh – trombone (1, 2, 4)
Carolyn Leonhart – background vocals (1, 2, 4, 7-9), ad-lib vocals (1)
Jamie Leonhart – background vocals (1, 9)
Catherine Russell – background vocals (1, 2, 4, 7, 8)
Cindy Mizelle – background vocals (4, 7)
Joe Martin – acoustic bass (1)
William Galison – harmonica (2, 5), bass harmonica (5)
Lincoln Schleifer – bass (3, 4, 9)
Gary Sieger – guitar (3)
Larry Campbell – rhythm guitar (4)
Jay Leonhart – acoustic bass (5)
Freddie Washington – bass (6)
Antoine Silverman – violin (6)
Aaron Heicke – bass flute (7)
Kurt Rosenwinkel – solo guitar (9)

utwory:
1. Slinky Thing
2. I'm Not the Same Without You
3. Memorabilia
4. Weather in My Head
5. The New Breed
6. Out of the Ghetto (Isaac Hayes)
7. Miss Marlene
8. Good Stuff
9. Planet D'Rhonda

wydano: July 24, 2012
more info: www.wmg.com
more info2: www.donaldfagen.com

9362494787

Opis

Wydawca
Warner (USA)
Artysta
Donald Fagen
Nazwa
Sunken Condons
Instrument
vocals
Zawiera
CD
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.