search

Beirut: The Ride Tide - Limited Edition

75,99 zł
Brutto
Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji

Indie Pop / Avant Pop / Muzyka alternatywna
premiera polska:
2011-08-26
kontynent: Ameryka Północna
kraj: USA
opakowanie: digipackowe etui
opis:

mowianamiescie.pl:
[. . .] The Rip Tide wydany w sierpniu to dziewięć nie za długich piosenek w sumie składających się na około pół godziny materiału. Mimo, że nie należę do tych którzy od longplaya wymagają minimum 60 minut muzyki to te 30 minut to nie za dużo. Po albumie oczekiwałem sporo, głównie dlatego, że ostanie dwa długograje wywarły na mnie spore wrażenie i zapamiętam je jeszcze długo jako świetne albumy. Poprzednie wydawnictwa również trwały poniżej 40 minut, jednak ilością emocji zawartych na nich możnaby obdzielić przynajmniej kilka długich albumów. Na The Rip Tide nie brak rozpoznawalnych dla fanów zespołu melodii, spokojnego śpiewu Zacharego i pewnego niezastąpionego klimatu zespołu. Niestety te wydawałoby się kluczowe elementy nie wywołują oczekiwanej reakcji; tożsamej z emocjami jakie budziły we mnie chociażby Postcards From Italy czy A Sunday Smile z poprzednich albumów. Na The Rip Tide moją uwagę przykuły, ale nie w takim stopniu jak te wymienione powyżej, A Candle's i Goshen. Oba bardzo bliskie oczekiwaniom, jednak niewystarczające abym miał ciarki na plecach.[. . .]
autor: MJ


/muzyka.onet.pl:
[. . .] Dobra piosenka zawsze pozostaje dobrą piosenką, i im Beirut jest bliżej przaśnej bałkańskości, tym lepiej. Dlatego "Postcards from Italy" z debiutanckiego albumu zawsze będzie łamało mi serce. I dlatego na drugiej czy trzeciej płycie nie znajduję ani melodii, ani uczuć szczególnie wartych odnotowania. Mgnienie lata jest w otwierającym album "A Candle Fire", z sekcją dętą brzmiącą tak, jakby Cyganie z zespołu w końcu nauczyli się grać. Condon tradycyjnie próbuje być wokalnym południowcem, trochę niechlujnym, ale nadto egzaltowanym, więc wychodzi raczej darcie kotów. Na dodatek powtórzone po wtóry. Ten sam problem jest z tytułowym "The Rip Tide", które brzmi jak fragment ścieżki dźwiękowej do nieudanego filmu Kosturicy. "Vagabond" ma brzmienie bardziej folkowe, póki nie zacznie śpiewać Condon czujemy się jak na albańskim weselu, ale jednak bez alkoholu się nie obejdzie. Wokalnie najlepiej jest w "Goshen", bo nie ma się wrażenia, że jakiś amerykański turysta jest drugi raz w Europie i chce się popisać swoimi oralnymi umiejętności, bo przecież kilkanaście lat temu był na Bałkanach i świetnie się bawił. [. . .]
autor: Bartosz Sadulski

kulturatka.pl:
[. . .] Longplay charakteryzuje się tym, iż przeważają na nim utwory radosne, co nie jest ostatnio popularnym sposobem na graniem folka. "The Rip Tide" to wydanie z klasą, to naprawdę dopracowana i dobra muzyka, bo w końcu tworzona przez doświadczonych już muzyków. Brzmi jakby Beirut powrócił do dawnych lat, do krainy, skąd pochodzi i zaczerpnął stamtąd garść charakterystycznych, unikatowych wręcz inspiracji [. . .]
autor: Marta Brach

Editor's info
Zach Condon's music often parallels the exotic mysteries of world travel. Since Beirut's last album, 2007's The Flying Club Cup, sang a love-letter to France (with a 2009 stop-off in Mexico for the March of the Zapotec EP), many asked where his songs would voyage next, but few predicted the inward journey Condon takes on The Rip Tide, an album with the most introspective and memorable songs of his young career. Recorded in Upstate New York, Brooklyn and, of course, Condon's hometowns of Albuquerque and Santa Fe, The Rip Tide marks a distinct leaping off point for Beirut. Beginning life as small melodies conceived on piano or ukulele, the songs were built upon by the entire band in the studio before Condon's paring down and retrofitting. The results sound like they were recorded in a single session, with exciting rhythms matching the upbeat horns and contrasting the mournful strings. No direct geographical affiliation was exhumed; rather, the style that emerges belongs uniquely and distinctly to Beirut-one that has been hinted at all along. Lyrically, Condon's deep honesty outstrips the simplified nomadic troubadour image of his past. The tracks speak of love, friendship, isolation and community, touching on universal human themes that are less fabricated stories than impressions of life at a quarter-century of age. This dramatic shift expands Beirut's palate without weighing down the music. "Santa Fe," a jumpy ode to the town of his youth, is the best pop song he has written yet. Of particular note is "Goshen," a torch song that wraps itself in Condon's delicate piano phrases at a level of intimacy never heard before on a Beirut song. The performances of the band-Perrin Cloutier on accordion, Paul Collins on bass, Ben Lanz on trombone, Nick Petree on drums and Kelly Pratt on horns-are spot on. With contributions by such esteemed colleagues as violinist Heather Trost (A Hawk and a Hacksaw) and Sharon Van Etten, The Rip Tide reveals greater levels the more the listener explores. And one need not even travel very far.

muzycy:
Zach London: vocal / trumpet / ukulele
Perrin Cloutier: accordion / piano
Nick Petree: drums / percussion
Paul Collins: electric bass / upright bass
Kelly Pratt: trumpet / euphonium
Ben Lanz: trombone / tuba / piano

utwory:
1. A Candle's Fire
2. Santa Fe
3. East Harlem
4. Goshen
5. Payne's Bay
6. The Rip Tide
7. Vagabond
8. The Peacock
9. Port of Call

more info: www.pompeiirecordingco.com
more info2: www.beirutband.com

POMP03SE2

Opis

Wydawca
Pompeii Records
Artysta
Beirut
Nazwa
The Ride Tide - Limited Edition
Zawiera
CD
Data premiery
2011-08-26
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.