

esensja.pl:
Na silnie zmaskulinizowanej scenie rockowej (i jazzrockowej) kobietom nie jest łatwo. Nie znaczy to jednak, że są na z góry straconej pozycji, co od kilkunastu lat udowadnia norweska gitarzystka Hedvig Mollestad. Jej Trio to zespół, który potrafi dokopać bez pardonu. Choć akurat tym razem – na najnowszym albumie zatytułowanym „Ding Dong. You're Dead.” – często zachowuje się nadzwyczaj powściągliwie.
Trzeba oddać szefostwu Rune Grammofon, że ofensywa wydawnicza tej wytwórni z Oslo dosłownie zbija z nóg!
Polityka prywatności
Zasady dostawy
Zasady reklamacji
Avant Jazz / Free Improvisation / Avant-Garde
premiera polska: 2021-10-12
opakowanie: digipackowe etui
opis:
esensja.pl:
Na silnie zmaskulinizowanej scenie rockowej (i jazzrockowej) kobietom nie jest łatwo. Nie znaczy to jednak, że są na z góry straconej pozycji, co od kilkunastu lat udowadnia norweska gitarzystka Hedvig Mollestad. Jej Trio to zespół, który potrafi dokopać bez pardonu. Choć akurat tym razem – na najnowszym albumie zatytułowanym „Ding Dong. You're Dead.” – często zachowuje się nadzwyczaj powściągliwie.
Trzeba oddać szefostwu Rune Grammofon, że wiosenna (lutowo-marcowa) ofensywa wydawnicza tej zasłużonej wytwórni płytowej z Oslo dosłownie zbija z nóg. Ale czy może być inaczej, skoro w ciągu zaledwie miesiąca ukazały się nowe albumy takich artystów, jak Fire! („Defeat”), Elephant9 („Arrival of the New Elders”) oraz Hedvig Mollestad Trio? Na dodatek każdy – doskonały! Ostatnia z wymienionych formacji, działająca nieprzerwanie od 2009 roku, jest dobrze znana czytelnikom „Esensji”. Zadebiutowała dwa lata później longplayem „Shoot!”, po którym ukazały się kolejno: „All of Them Witches” (2013), „Enfant Terrible” (2014), „Black Stabat Mater” (2016), koncertowy „Evil in Oslo” (2016) oraz „Smells Funny” (2018). Dzięki nim gitarzystka Hedvig Mollestad Thomassen (rocznik 1982) zdobyła taką markę na rynku skandynawskim, że zdecydowała się wykonać kolejny krok w karierze i przed rokiem opublikowała pierwszą w swoim dorobku płytę sygnowaną jedynie swoim nazwiskiem (nie zaś nazwą całego zespołu).
Chodzi o krążek „Ekhidna”, którego pojawienie się mogło – wbrew pozorom – nie uradować, ale zasmucić część wielbicieli Norweżki. Bo skoro powołała do życia nowy skład, czy nie oznaczało to przypadkiem, że poprzedni przeszedł do historii? Na szczęście – nic z tego. Minęło bowiem dziewięć miesięcy i światło dzienne ujrzał szósty studyjny (a siódmy w ogóle) album Tria, na którym u boku Hedvig ponownie pojawili się basistka Ellen Brekken oraz perkusista Ivar Loe Bjornstad (znany także z formacji Cakewalk). Nowe nagrania zarejestrowano jesienią – w październiku i listopadzie – ubiegłego roku w mieszczącym się w stolicy Norwegii studiu Amper Tone. Na płytę wybrano w sumie sześć kompozycji, trwających nieco ponad czterdzieści jeden minut, czyli dokładnie tyle, by – co jest tradycją grupy – bez problemu całość materiału zmieściła się również na wydaniu winylowym. Jak więc widać, liderka dba także o kolekcjonerów.
Muzyka zawarta na wcześniejszych wydawnictwach Tria wyrastała zawsze z tych samych korzeni: jazzu, rocka i metalu (czasami tylko zmieniały się proporcje). I nie inaczej jest tym razem. Choć oczywiście niesprawiedliwością byłoby stwierdzenie, że – chociażby w porównaniu z „Enfant Terrible” czy „Smells Funny” – nic się nie zmieniło. Tak to nie ma. Zmieniło się – i to niemało. Z jednej strony Hedvig, Ellen i Ivar z większą intensywnością nawiązali się do swych metalowych inspiracji, z drugiej jednak – zdecydowali się na umieszczenie na płycie utworów, które określić można mianem… – o zgrozo! (nie, wcale nie) – balladowych. To znacząca zmiana, która może, chociaż wcale nie musi, wskazywać kierunek dalszego rozwoju formacji. W każdym razie już dzisiaj mamy powód do tego, aby z niecierpliwością czekać na następcę „Ding Dong. You're Dead.”. Ale to, jakby nie patrzeć, dopiero melodia przyszłości. Zajmijmy się więc tym, co tu i teraz.
Dwie z sześciu zawartych na najnowszym krążku kompozycji są autorstwa nie liderki, lecz basistki Tria. W tym również ta, która otwiera całość, czyli – jednocześnie najdłuższa w całym zestawie – „Leo Flash’ Return to the Underworld”. Jeśli założyć, że Brekken wyłożyła w niej kawa na ławę to, co gra w jej duszy, to należałoby przyznać, iż Ellen ma duszę… metalową. Potężnie brzmiąca sekcja rytmiczna, do tego wspierająca ją zadziorna, motoryczna gitara, na którą Hedvig nałożyła jeszcze partie solowe – wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z utworem, który mógłby uświetnić płytę każdej formacji spod znaku alternatywnego heavy metalu. Nie mniej energii zespół wkłada także w wykonanie „All Flights Cancelled”, w którym po nadzwyczaj dynamicznym wstępie, z wyeksponowanymi basem i bębnami, pojawia się kolejny nowy element w twórczości Tria. W drugiej części numeru Mollestad skręca bowiem w stronę klasycznego rocka progresywnego z lat 70. XX wieku i gra z rozmachem charakterystycznym dla ówczesnych popisów Steve’a Hacketta (w i poza Genesis).
Na kolejną niespodziankę nie trzeba długo czekać. Jest nią siedmiominutowa kompozycja tytułowa – pierwsza z tych, w których zespół z Oslo wycisza emocje i stawia na konsekwentne budowanie klimatu balladowego, zahaczając przy tym o – to jeszcze jedno novum – inspiracje klasyczną psychodelią. Intryguje też początek utworu, w którym albo rozbrzmiewają dźwięki wiolonczeli, albo Brekken sięgnęła na chwilę po kontrabas, na którym zagrała smyczkiem. Trudno orzec, a ze zwyczajowo dla Rune Grammofon bardzo skąpego opisu płyty nic nie wynika. „Gimbal” – to drugie z dzieł Ellen – jest z kolei powrotem do dynamicznego oblicza grupy, aczkolwiek po raz pierwszy na „Ding Dong. You’re Dead.” Norwegowie eksplorują tu intensywnie rejony fusion. Podobnie zresztą jak w „The Art of Being Jon Balkovitch”, gdzie więcej nawet jest jazzu niż rocka. Ozdobą tego numeru jest także wirtuozerska solówka Hedvig. Warto się w nią wsłuchać, ponieważ w ostatnim fragmencie albumu – balladowym „Four Candles” – liderka skupi się już głównie na subtelnym urokliwym motywie, rezygnując z karkołomnych popisów. Ale i tym powinniście być zachwyceni!
autor: Sebastian Chosiński
Editor's info:
Only nine months after her momentous debut solo album Ekhidna, the guitarist is back fronting her trio. With their previous album, Smells Funny, this explosive and expansive trio experienced a breakthrough of sorts, having gone from strength to strength through five albums since their 2011 debut Shoot!, gathering respect from both rock and jazz camps. With the hypnotic title track, the spacious ballad “Four Candles”, and a generally more varied mood, Ding Dong. You´re Dead. is the trio´s most dynamic album to date. That said, there´s still enough solid and creative riffing here to satisfy the headbangers, as well as the jazzheads, as they further explore the free and open landscapes most notably started with their Black Stabat Mater album and continued with Smells Funny. As recent performances have shown, online and in the flesh, this trio radiates confidence and have become a surefire hit on the Norwegian live scene. And while we rightly praise Hedvig´s exceptional abilities, let´s not forget how important the rhythm section is to make it all work so well. Ellen Brekken is an accomplished bassist, driving the band just as hard on the electric bass as on the acoustic. Then there´s Ivar Loe Bjornstad, not your regular rock drummer, not your regular jazz drummer, but in possession of just the right amount of loose swagger.
muzycy:
Hedvig Mollestad Thomassen - guitar
Ellen Brekken - bass
Ivar Loe Bjornstad - drums
utwory:
1. Leo Flash’ Return to the Underworld 07:30
2. All Flights Cancelled 05:27
3. Ding Dong. You’re Dead. 07:09
4. Gimbal 05:32
5. Magic Moshroom 05:32
6. The Art of Being Jon Balkovitch 04:42
7. Four Candles 05:32
total time - 41:23
wydano: 2021-03-19
more info: www.runegrammofon.com
Opis