

Polityka prywatności
Zasady dostawy
Zasady reklamacji
Avant Jazz / Free Improvisation / Avant-Garde
premiera polska: 2020-01-10,
Wydawnicto Audiofilskie
kontynent: Ameryka Północna
kraj: USA
opakowanie: digipackowe etui
opis:
spontaneousmusictribune.blogspot.com:
Matthew Shipp na fortepianie oraz Nate Wooley na trąbce, studyjna rejestracja z Park West Studios, z czerwca ubiegłego roku. Panowie zagrali dwanaście kompozycji (all compositions by), które przy bliższym poznaniu wydają się być całkiem swobodnymi improwizacjami. Na skupiony odsłuch całości potrzeba dokładnie 55 minut i 4 sekundy.
Co, jeśli? to bez wątpienia kolejny przypadek swobodnej, improwizowanej kameralistyki, która estetyczne i stylistyczne korzenie ma głęboko osadzone w jazzie. Opowieść zaczyna się mocnym, tłustym flow, przy użyciu niemal wyłącznie czarnych klawiszy i rozhisteryzowanej trąbki, która skrzeczy niczym stado gołębi po sterydowej kuracji, wzmacniającej ich masę mięśniową. Od szczytującej ekspresji do niemal spirytualnej ciszy. Po tak efektownym intro, kolejne odcinki płyty wydają się być nieco spokojniejsze, a to, co najważniejsze zaczyna się od utworu ósmego. Nim jednak do niego dotrzemy, sprawdźmy, co dzieje się w tak zwanym międzyczasie.
Odcinek drugi, to minimalistyczne piano i luźno podwieszona trąbka, które budują narrację w cokolwiek pogrzebowym tempie, bez dramaturgicznej spiny, wypełnioną dużą ilością powietrza. Oczywiście, jeśli zachodzi taka potrzeba, opowieść natychmiast gęstnieje, a piano nie szczędzi nam dźwięków w jednostce czasu (w przypadku Shippa, rzecz jasna, bez zaskoczeń). Trzecia część wydaje się być bardziej kanciasta, stawiająca na kontrapunkty. Piano płynie zadziorami, trąbka ssie suche powietrze i prycha nim, niczym smok wawelski. Kolejna opowieść rodzi się z ciszy i popiołów – małe klawisze i długie, skrzeczące frazy trąbki. Piąta stawia na agresywne frazy, preparowanie dźwięków i hałas wielobarwnych klawiszy. Flow nabiera nieco chybotliwej dynamiki i stawia ów fragment po stronie najmocniejszych atutów nagrania. Szósty odcinek otwiera piano, które gra … post-ragtime - powykręcany, filigranowy rytm, obok wysoko podwieszona trąbka, popołudniowa rozmowa o życiu i świecie współczesnym. Siódma część płyty może uchodzić za jej trailer – śpiewna trąbka z akcentami sonore i czarne klawisze, które stawiają zasieki. Free chamber z meta melodią i odrobiną masy mięśniowej – typical what if.
Oto docieramy do rzeczonej ósemki, nazwanej Space Junk, która przy okazji jest najdłuższą historią na płycie. Na wejściu bystre reakcje w estetyce call & responce - urywane frazy w poszukiwaniu nowych dźwięków i rozwiązań dramaturgicznych. Muzycy wzajemnie przekomarzają się, stroszą pióra i swawolą bez umiaru. W połowie piątej minuty dokładają do ognia i błyskotliwie hałasują. Demony stają u bram – trąbka krzyczy, pod nią sunie walec czarnych klawiszy. Brawo! Dziewiąta historia szyta jest po raz kolejny dość gęstym ściegiem, zdobiona progresywnymi przebiegami obu instrumentów. Moc jest z nimi, szczególnie z kipiącą trąbką i jej rozszalałymi wentylami. Zaraz potem rzeczony blaszak, zagotowany po brzegi, rozdaje całusy na prawo i lewo, a piano brnie w półgalop. Nate stawia stemple doskonałości, Matthew udowadnia, że … potrafi być subtelny i wyrafinowany, stosując wyłącznie białe klawisze. Pięknie wytracają tempo i znajdują ostatni dźwięk. Epizod jedenasty brzmi na klawiaturze nieco abstrakcyjnie. Trąbka podłącza się po kilkudziesięciu sekundach i zawadiacko cmoka. Narracja nabiera dynamiki, leje się szerokim strumieniem, po czym zastyga w filozoficznej zadumie. Na ostatnie prostej piano wydaje się nieco zbyt masywne. Wreszcie finał – trąbka dobrze preparuje suche dźwięki, czarne klawisze zawłaszczają przestrzeń nagrania, ale pełne są dramaturgicznych wątpliwości. Flow znów jest gęsty, ciągnie się od dołu do samej góry i z powrotem, niczym gotująca się lawa w zbyt wąskim przesmyku. Shipp puszcza salwy fonii niczym serie z karabinu maszynowego, Wooley z trudem utrzymuje się na powierzchni. Finał płyty, która być może, w tym akurat momencie, zasługiwałaby na coś więcej, muzycy osiągają wspólną repetycją.
autor: Andrzej Nowak
Liner Notes:
What if the pages were too numerous to count? Trains of thought colliding/coinciding. The output of two great thinkers both in/within & apart from the music. Two singular artists continually expanding in their own ever-personal unique universes. Taking & loving risks. Yet staying true to the form(s) while transforming. Multifaceted. Multidirectional. Multidimensional.
by Steve Dalachinsky
muzycy:
Matthew Shipp: piano
Nate Wooley: trumpet
utwory:
1. What If? (5:02)
2. New Light (4:38)
3. Plug Vortex (3:36)
4. Points of Fractions (3:10)
5. Ktu (3:40)
6. The Angle (5:05)
7. Nova Jazz (3:37)
8. Space Junk (6:41)
9. The Ball (2:58)
10. Cosmic Rumble (5:26)
11. Circular Juice from the Matrix (6:37 )
12. Call in Space (4:13)
total time - 55:04
wydano: 2019-12
nagrano: Recorded by Jim Clouse on June 13th 2019 at Park West Studios, Brooklyn, NY, USA
more info: www.roguart.com
Opis