search

Arrive - Aram Shelton, Jason Adasiewicz, Jason Roebke, Tim Daisy: There Was...

69,99 zł
Brutto
Ilość

 

Polityka prywatności

 

Zasady dostawy

 

Zasady reklamacji

Avant Jazz / Free Improvisation / Avant-Garde
premiera polska:
2011-09-27
kontynent: Ameryka Północna
kraj: USA
opakowanie: kartonowe etui
opis:

impropozycja.blogspot.com:
Długo zbierałem się do napisania o tej płycie, mimo że jest ona jednym z nielicznych tegorocznych wydawnictw, do którego wracam regularnie i z niesłabnącym zachwytem. Shelton zwrócił moją uwagę swoim unikalnym, bardzo lirycznym językiem już w trio Dragons 1976. O ile jednak tamten zespół miał lekko „garażowy” charakter, tak kwartet Arrive tchnie dojrzałością i dopracowanym brzmieniem. Wyraźnie słychać także, że muzyk ten rozwinął się kompozycyjnie. Prostota i melodyjność tematów, uzupełniona nienachalnymi zwrotami dynamiki, pozostawia dużo miejsca dla swobodnej wypowiedzi zarówno samego lidera, jak i pozostałych członków zespołu. Nie ma tu żadnych napięć, raczej skupiona współpraca, która udaje się zazwyczaj, gdy zebraną grupkę osób cechuje podobna, w tym wypadku dość złożona osobowość. Przeważa liryczna zaduma, która chwilami przeradza się w lekko freejazzowe partie. Moją uwagę zwraca wibrafonista Jason Adasiewicz, który ze swojego - do niedawna uważanego przeze mnie za bezduszny (do czasu zanurzenia się w cudowny świat Bobby Hutchersona czy Walta Dickersona) - instrumentu potrafi z odpowiednią delikatnością wydobyć partie, decydujące w głównej mierze o onirycznym charakterze większości kompozycji, spośród których wyróżnia sie utwór „Frosted” - zachwycająca ballada, łącząca cudowne wybrzmiewanie instrumentów z lekką, melancholijną melodią.

Na „There Was…” doskonale pracuje sekcja. Pamiętam swój zachwyt nad Timem Daisy, gdy wraz ze swoim pojawieniem się w szeregach Vandermark 5 wniósł sporo brzmieniowej lekkości i inwencji. Od tego czasu pojawiło się wiele płyt z jego udziałem, płyt lepszych i gorszych, i po czasie zacząłem odnosić wrażenie, że powoli bębniarz ten popada w słyszalną, niestety, rutynę. Wyjątkiem była jego współpraca Sheltonem i tym razem również nie zawodzi. Już dawno nie słyszałem go w takiej formie, mimo że porusza się tu w bardzo stonowanych rejestrach. Jason Roebke może niczym nie zaskakuje, ale jest to też muzyk, którego najmniej znam. Na pewno jednak dobrze się wkomponowuje w obraną stylistykę i uzupełnia zespół dość oszczędnym, lecz bardzo trafionym basem.
„There Was…” jest płytą szczególną - mimo że w kilku miejscach wyraźnie nawiązuje do klasycznych rozwiązań, to robi to w sposób intelektualnie i emocjonalnie koherentny z teraźniejszością. Wyraźnie słyszalny sentyment nie wyraża tęsknoty za czymś konkretnym, przez co bardziej stanowi deklarację własnego umiejscowienia we współczesności, opartego na zrozumianym i zaakceptowanym niedopasowaniu.

Autor: Marcin Kiciński
P.S. Warto zwrócić uwagę na pozostałe tegoroczne płyty Sheltona i z jego udziałem– duet z Kjellem Nordesonem „Incline” (Singlespeed Music), a także album „gwiazdorskiego” kwartetu Darrena Johnstona „Cylinder”, nagrany dla Clean Feedu.


kochamjazz.blox.pl:
Jeden z moich ulubionych dowcipów brzmi tak: przez pustynię idą dwa koty, robi się cholernie gorąco, a tu po horyzont nic tylko piasek i piasek. W końcu jeden z kotów staje i przykładając rękę do spoconego czoła mówi do drugiego "Wiesz, ku...a, nie ogarniam tej kuwety!". Nie inaczej jest z jazzem, którego różnorodność przyprawia o zawrót głowy. Z drugiej strony daje to olbrzymie pole popisu dla słuchaczy: jeśli tylko mają ochotę już poprzez sam wybór współtworzą muzykę, którą kochają! Nie ulega jednak wątpliwości, że owa zdolność wyboru nie jest czymś danym z góry, lecz raczej rozwija się wraz z wiedzą o muzyce i dojrzewa wraz ze świadomością co w tej muzyce odpowiada moim gustom. Stąd tak nieoceniona pomoc ludzi, którzy mogą czasami coś zasugerować, coś co rozszerzy horyzonty, otworzy nową perspektywę.

Tak było w moim przypadku, bo pisałem tekst o najnowszej płycie Davida Binneya "Graylen Epicenter" i zeszło na najlepszych w naszych czasach saksofonistów. I wtedy ktoś, komu przy tej okazji bardzo dziękuję, zwrócił mi uwagę na Arama Sheltona, o którym do tej pory niewiele wiedziałem. A potem inny mądry człowiek, skierował mnie na tę konkretną płytę, chociaż sam może nie był do niej specjalnie przekonany. Ale właśnie to jest w tych jazzowych peregrynacjach piękne, że zawsze z nich człowiek wraca bogatszy, nawet jeśli muzyka niespecjalnie mu się podoba. Podobnie jak z prawdziwej podróży, wraca się z głową pełną wrażeń i nie żałuje się wcale wydanych pieniędzy.

Nie inaczej jest z tą płytą, bo już dla samego składu warto jej posłuchać: Aramowi Sheltonowi grającemu na alcie towarzyszą genialny Jason Adasiewicz na wibrafonie, Jason Roebke na kontrabasie i sam Tim Daisy na perkusji. Ale i brzmienie tego kwartetu jest świetne chociaż...niezbyt orginalne. Każdy bowiem wielbiciel awangardy natychmiast rozpozna zarówno w ogólnym klimacie muzyki jak i w licznych cytatach duch nagrania, do którego muzycy nawiązują także tytułem, który możnaby przetłumaczyć "Dawno temu był...".Właśnie był taki kwintet, w którym się zebrali Eric Dolphy (klarnet basowy, saksofon altowy), Bobby Hutcherson (wibrafon), Freddie Hubbard (trąbka), Richard Davis (kontabas) i zaledwie 18-letni wówczas Tony Williams (perkusja), by nagrać w roku 1964 jeden z najbardziej niezwykłych albumów w historii jazzu "Out To Lunch".

I kiedy po powtórnym wysłuchaniu "Out To Lunch" jeszcze raz przesłuchałem "There Was..." dotarło do mnie jak niewiele i jak wiele zmieniło się w jazzie przez ostatnie kilkadziesiat lat: niewiele, bo klimat jest do złudzenia wręcz podobny, a wiele, bo gęstość muzyki, jej wewnętrzna złożoność, głębia uległy zwielokrotnieniu, jakby spotęgowane kilkudziesięcioletnim echem. Czy to wystarcza, żeby napisać, że jazz ciągle się rozwija czy też jest to dowód, że "jazz is dead", tego nie podejmuję się rozstrzygnąć.
autor: Maciej Nowotny


jazzarium.pl:
Muzycy z grupy Arrive - liczącej sobie już 10 lat - są znani polskim słuchaczom zarówno z nagrań, jak i występów w naszym kraju. Każdy z członków zespołu odkrywa improwizacje jazzowe od lat, zawsze jednak słychać u nich jak nie hołd dla, to przynajmniej echa tradycji. Jest to zresztą charakterystyczne dla młodej sceny amerykańskiej, w tym znanej Polakom bliżej - chicagowskiej, że nie tyle nawet co pamiętają o tradycji, co po prostu z niej wyrastają i dalej śmiało podążają swoją drogą. W tym przypadku jest to nowoczesna, zgrabnie zagrana improwizacja.
Sekcja rytmiczna tego bandu jest zaprawiona w bojach i doskonale sprawdza się i jako "tło", i jako rozpędzacz kwartetowej maszyny, i solo. Z kolei Adasiewicz jest wibrafonistą nieprzeciętnym i niezwykle barwnym, posiada niebywały refleks i wyczucie czasu. Jest ponadto muzykiem uważnym i zawsze świetnie odnajdującym miejsce dla swojego osobliwego instrumentu, niezależnie od składu, w jakim gra...
Autor: Anna Początek

Editor's info:
There aren't many musicians tied to more than one musical scene, but Aram Shelton is one of those rare examples.Both the Chicago and the Bay Area avant-jazz and free improv circuits benefit from this horn player who improvises with a composing perspective and composes to serve collective improvisation. Arrive, which dates back to 2001, is one of Aram's Chicago bands, and you can sense the connections with this city's jazz and experimental traditions, including the Association for the Advancement of Creative Musicians. His individual alto saxophone style makes us think of the early music played by Roscoe Mitchell and Anthony Braxton: it's bitter and argumentative, but also ascetic, expressionist, with a sense of measure. Aram Shelton's parallel interest for electroacoustic music isn't strange to this approach. His partners in "There Was..." are the right ones for such an "in-between" focus. Vibraphonist Jason Adasiewicz is an exquisite colorist, but also a master in what concerns intensity and balance.With his double bass, Jason Roebke is a secure time-keeper and a trustable space-organizer, even when he puts the "center" way out there. Tim Daisy is the kind of drummer indispensable when a band needs to keep the motor running and simultaneously to be free from strict pulses. What an astonishing quartet we find here, indeed...

freejazzblog.org * * * * * 1/2:
Aram Shelton's 'This Was...', recorded with his group Arrive in 2008 is a serious affair that is quite a fun and demanding listen.

I was first struck by how cool this group was, cool in the sense of how the vibes, the upright acoustic bass, the commanding sax, and some very hip drumming, casts a spell. At the same time, I was impressed by how hot the band was, in the sense of, well, just tearing it up. Their intensity is impressive, but so is how neatly they color outside the lines. While on the surface the tunes may feel very composed and modern, a deeper listen reveals some fine and fierce free playing.

I think by the time I got to the tune, 'Lost', I found myself thoroughly engaged. Jason Adasiewicz's vibraphone and Jason Roebke's bass generate a palpable density that is buoyed by Tim Daisy's drums. On top, Shelton has a serious foundation for spinning fractured and dazzling solos. Adasiewicz shines throughout, using the vibes to set a dark, sometimes mysterious, atmosphere. His solos, like on the laid-back 'Frosted' are as tantalizing as Shelton's, reacting to the rhythm section, always servicing the aesthetic of the song but not pulling any punches.

Shelton's composing blends sophisticated syncopation and harmonies, and all the songs are distinctive. The suspended and slow building 'Golden' comes to mind as a highlight. All four instruments act as part of the melody, building up to a small peak before resolving into some free playing. Soon it becomes a duet between the vibes and bass, their conversation becomes more obscure, but captivating, only to soon be joined by the others and driving to a greater crescendo. Shelton solo is rather intense but always in control of the exuding passion.

The contrasting qualities of this album are what makes it so tantalizing. It's laid back, but aggressive, cool but passionate. Composed, arranged but free and unpretentious. There is not a dull or unimportant note or rest that is out of place on this edgy piece of modern jazz.
By Paul Acquaro

muzycy:
Aram Shelton: alto saxophone
Jason Adasiewicz: vibraphone
Jason Roebke: double bass
Tim Daisy: drums

utwory:
1. There was...
2. Cradle
3. Lost
4. Fifteen
5. Frosted
6. Golden

All compositions by Aram Shelton

wydano: 2011
nagrano: Recorded August 2008 at Shape Shoppe in Chicago, IL by Griffin Rodriguez
Mixed and mastered by Aram Shelton

more info: www.cleanfeed-records.com



CF217

Opis

Wydawca
Clean Feed (POR)
Artysta
Aram Shelton's Arrive [Aram Shelton / Jason Adasiewicz / Jason Roebke
Nazwa
There Was...
Instrument
saxophones
Zawiera
CD
chat Komentarze (0)
Na razie nie dodano żadnej recenzji.